Polscy imigranci wspierają brytyjską gospodarkę
Polacy, których przybyło najwięcej, i inni imigranci zarobkowi z krajów nowo przyjętych do UE wnieśli pozytywny wkład do brytyjskiej gospodarki, ale muszą liczyć się z rosnącą konkurencją w nisko i średnio kwalifikowanych pracach, o które zabiegają - napisał brytyjski tygodnik "Sunday Telegraph".
23.01.2005 18:45
91 tys. obywateli z ośmiu krajów Europy Środkowej, republik bałtyckich i Słowenii zarejestrowało się w Wielkiej Brytanii od 1 maja do 30 września ub.r., z czego ponad 50% to Polacy. 45% zarejestrowanych w tym okresie przebywało na Wyspach przed 1 maja 2004 roku i po otwarciu brytyjskiego rynku pracy zalegalizowało pobyt.
"Imigracja zarobkowa z nowych krajów UE jest politycznym sukcesem rządu Tony'ego Blaira, ale w okresie zbliżającej się kampanii wyborczej jego ministrowie nie będą się nim chwalić" - napisał tygodnik wskazując na niechętne na ogół imigrantom nastawienie brytyjskiej opinii publicznej.
Dystansując się od lidera opozycyjnej partii konserwatywnej Michaela Howarda, który proponuje wprowadzenie rocznych kwot dla imigrantów, tygodnik pisze, iż "różne rzeczy można powiedzieć o imigrantach przybywających do Wielkiej Brytanii w celach zarobkowych, ale na pewno nie to, że było to zjawisko szkodliwe".
Polacy pracują w Anglii głównie na budowach, w restauracjach, hotelach, publicznej służbie zdrowia, transporcie miejskim, jako gosposie domowe i pomoce dla dzieci, w domach opieki itd., ale spotyka się ich też w wyspecjalizowanych zawodach.
Imigranci z nowych krajów UE od początku maja do końca września ub.r. w formie podatków zapłacili 120 mln funtów. Nie potwierdziły się też obawy, iż ich rzeczywistym celem jest "pasożytowanie" na systemie zasiłków i świadczeń socjalnych.
"Doświadczenie wskazuje na to, że imigranci zarobkowi - zgodnie z ich określeniem - przyjeżdżają do pracy i po nic więcej. Tylko 5% osób, które przyjechały po 1 maja ub.r. zabrało ze sobą żony i dzieci. Reszta pozostawiła je w domu. Zachodzi prawdopodobieństwo, że jeśli skończy się im praca, to szybko wrócą do domu" - napisała gazeta, wskazując na zmniejszenie się w ciągu niespełna roku liczby cudzoziemskich pracowników w Londynie w okresie ostatniej recesji z lat 1991-92 - z 1,1 mln do 740 tys.
Kolejna korzyść z zatrudniania imigrantów z Europy Środkowowschodniej wiąże się z tym, że wspierają oni rodzimą gospodarkę i łagodzą dotkliwe skutki bezrobocia u siebie.
Gazeta zauważa, iż argument przeciwników otwarcia rynku pracy, iż imigranci odbierają miejsca pracy miejscowym, nie jest prawdziwy, ponieważ nie uwzględnia zmian, jakie zaszły w brytyjskiej gospodarce na przełomie lat 80. i 90. Zamiast masowego bezrobocia problemem jest wypełnienie wolnych miejsc pracy w gospodarce, która rośnie nieprzerwanie od 12 lat. Tylko w ostatnim kwartale gospodarka brytyjska stworzyła 99 tys. nowych miejsc pracy.
Korzyścią dla brytyjskiej gospodarki jest wypełnienie wolnych miejsc pracy w sektorze publicznej służby zdrowia, budownictwie, pomocach domowych itd., oraz to, że nowa siła robocza jest tańsza, a tym samym jej zatrudnianie przyczynia się do obniżki dynamiki płac.
Jednak pracownicy z nowych krajów UE muszą liczyć się z tym, że konkurencja między nimi jest coraz większa; widać to zwłaszcza na budowach. Po drugie, Brytyjczycy, którzy dotychczas niechętnie wykonywali niektóre prace, jak np. kierowcy autobusów czy fryzjera, obecnie znowu chętniej się ich podejmują.
Andrzej Świdlicki