Polscy europosłowie zwolennikami jednej siedziby Parlamentu Europejskiego
Polscy europosłowie opowiadają się za
przeniesieniem do jednej siedziby Parlamentu Europejskiego, który
obecnie pracuje w trzech miejscach. Widzą jednak nikłe szanse na realizację tego pomysłu.
Parlament Europejski korzysta z pomieszczeń w Brukseli, Strasburgu i Luksemburgu. Sesje plenarne PE odbywają się w Strasburgu; komisje parlamentarne pracują głównie w Brukseli, natomiast Sekretariat Generalny Parlamentu znajduje się w Luksemburgu.
Dyskusja o sensowności utrzymywania trzech siedzib PE wybuchła na nowo w kwietniu tego roku, w związku z podejrzeniami, że władze miejskie Strasburga od lat zawyżają opłaty za wynajmowanie europarlamentowi dwóch budynków.
Jak się okazało w następstwie negocjacji, które Parlament Europejski podjął w sprawie kupna tych budynków, miasto Strasburg od ponad 20 lat mogło zawyżać czynsz za ich wynajem. Okazało się ponadto, że miasto nawet nie jest właścicielem tych budynków, a jedynie podnajmuje je Parlamentowi Europejskiemu.
Apel o jedną siedzibę PE - umieszczony w na stronie internetowej powstałej z inicjatywy szwedzkiej eurodeputowanej Cecilii Malmstroem - poparło już ponad pół miliona osób.
Według wiceprzewodniczącego PE Jacka Saryusz-Wolskiego (PO), byłoby racjonalne, gdyby siedziba PE była w jednym miejscu, a nie w trzech. Zwraca jednak uwagę, że taka zmiana wymaga jednomyślnej zgody rządów wszystkich państw członkowskich. Francja nie zgodzi się na jakakolwiek zmianę, dlatego w przewidywalnej przyszłości nie ma szans na zmianę. Politycznie jest to teraz nie do przeprowadzenia - powiedział.
Podobnego zdania jest Dariusz Rosati (SdPl). W tej chwili, nie ma możliwości, żeby Francja się na to zgodziła, co francuscy politycy dają jasno do zrozumienia. Więc póki co, jest to mało realne - ocenił.
Realistycznie szanse są niewielkie. Można tylko wpływać na atmosferę - wtórowała mu europosłanka Genowefa Grabowska (również SdPl), która jest kwestorem PE. W jej ocenie, utrzymywanie trzech siedzib Parlamentu jest "stratą i czasu posłów, i pieniędzy podatników". Skoro wpisanie Strasburga jako oficjalnej siedziby PE do Traktatu (Amsterdamskiego) jest prawem, to my nie zrobimy nic, co mogłoby to natychmiast zmienić - dodała.
Jej zdaniem, stanowisko ponad pół miliona obywateli UE, którzy wyrazili poparcie dla jednej siedziby PE nie zmieni Traktatu (na to potrzeba zgody wszystkich państw UE), ale ich presja nagłaśnia problem. Przypomniała przy tym, że w Traktacie Konstytucyjnym, nad którym trwa w UE dyskusja, jest zapis o obywatelskiej inicjatywie legislacyjnej, pod którą musiałoby się podpisać 1 mln obywateli UE. Nie mamy konstytucji, możemy sobie na razie pisać - żałowała.
Powiedziała też, że szef PE Josep Borrell zwrócił się z prośbą do Wolfganga Schuessela, kanclerza Austrii, która kieruje pracami Unii w tym półroczu, by temat siedziby Parlamentu znalazł się wśród zagadnień przewidzianych do omówienia na czerwcowym szczycie UE w Brukseli. Okazało się, że są ważniejsze sprawy i na szczycie tego tematu nie będzie. Jesteśmy tym, jako PE, trochę zniesmaczeni - zaznaczyła. Jej zdaniem, Rada Europejska nie powinna ignorować stanowiska "naprawdę dużej liczby obywateli UE".
Pani kwestor przewiduje, że "Chirac będzie bronił Strasburga, jak niepodległości". Francuzi chcą mieć kawałek Unii, mimo że głosowali przeciwko konstytucji europejskiej - dodała. Nie wykluczyła jednak, że Francja zgodziłaby się na likwidację siedziby PE w zamian przeniesienie siedziby jakiejś unijnej agencji do Strasburga.
Podobnego zdania jest Jan Kułakowski (wybrany z listy Unii Wolności, dziś: Partia Demokratyczna-demokraci.pl). Jak powiedział PAP, ze względu na oszczędność czasu i pieniędzy podatników pomysł jednej siedziby europarlamentu - "nieważne w jakim mieście" - jest dobry. Dodał jednak, że z powodów politycznych wydaje się to bardzo trudne do realizacji.
Za jedną siedzibą PE opowiedział się również Marek Siwiec (SLD). Polityk uważa, że podatnicy mają prawo wiedzieć, ile kosztuje ich utrzymywanie dodatkowej siedziby w Strasburgu. Według niego, ta kwota to ok. 200 mln euro rocznie i - jak ocenił - "nie jest ona wcale porażająca, biorąc pod uwagę roczne wydatki w UE". Siwiec zwrócił również uwagę na "element emocjonalny" problemu. To właśnie Strasburg jest miastem, które kojarzy się z integracją europejską - uważa. Przyznał przy tym, że "na razie nie widzi większych szans" na przeforsowanie jednej siedziby, ale "jest za tym, by rozmawiać, tylko bez atmosfery 'ujadania'". Trzeba zacząć o tym rozmawiać, a nie demonstrować, bo na razie widzę demonstracje. Ci, którzy chcą zmontować jakiś rodzaj aplauzu dużo mówią, ale wiedzą, że nic nie wskórają - ocenił europoseł.
Znając procedury unijne, i z uwagi na fakt, że decyzję w tej sprawie musiałaby podjąć Rada UE i to jednogłośnie, to nie wyobrażam sobie, żeby przedstawiciel Francji za takim rozwiązaniem podniósł rękę - mówi Zbigniew Kuźmiuk (PSL). Prawdopodobnie byłaby to jego ostatnia decyzja w polityce - dodał.
Podobnego zdania jest eurodeputowany Samoobrony Ryszard Czarnecki. Pomysł dobry, ale kompletnie nierealny. To jest przykład political fiction - powiedział.
W jego ocenie, jest to również chęć zwrócenia na siebie uwagi posłów, którzy i tak zdają sobie sprawę z tego, że projekt nie ma szans, ale "chcą zabłysnąć". Wiadomo, że Francja będzie broniła Strasburga jako siedziby PE. To jest kompletny surrealizm myśleć, że coś się może zmienić w perspektywie kilkunastu lat - powiedział.
Prędzej cała Unia ulegnie likwidacji niż Belgia czy Francja ustąpią z posiadania u siebie siedziby PE - przewiduje Maciej Giertych (LPR).