Świat"Polscy dyplomaci przedstawieni jako wrogowie Białorusi"

"Polscy dyplomaci przedstawieni jako wrogowie Białorusi"

Polscy dyplomaci znów zostali przedstawieni jako wrogowie Białorusi, a białoruscy opozycjoniści jako narzędzia w rękach wrogich służb specjalnych - tak dziennik "Kommiersant" podsumowuje "skandal szpiegowski" rozpętany we wtorek przez białoruską TV.

09.02.2006 | aktual.: 09.02.2006 10:39

O zarzutach białoruskiej telewizji wobec polskich dyplomatów i organizacji pozarządowych piszą też "Wriemia Nowostiej" i "Niezawisimaja Gazieta".

"Kommiersant" zwraca uwagę, że oskarżenia wobec Polski pojawiły się w przeddzień rejestracji przez Centralną Komisję Wyborczą Białorusi kandydatów na prezydenta i oficjalnego rozpoczęcia agitacji przedwyborczej, podczas której białoruska opozycja na krótko otrzyma dostęp do państwowych mediów.

Z kolei "Wriemia Nowostiej", powołując się na opinię mińskiego politologa Jarosława Romanczuka, podkreśla, że "jedną z przyczyn zarzutów wobec Warszawy są rosnące wpływy Polski w Unii Europejskiej przy omawianiu problemu białoruskiego". Zdaniem Romanczuka, "tworzenie atmosfery zagrożenia jest niezbędne, aby ludzie pomyśleli, że tylko dzięki obecnej władzy można uniknąć konfliktu".

Moskiewski dziennik "Niezawisimaja Gazieta" pisze, że "w przeddzień wyborów prezydenckich władze Białorusi przyjęły postawę obronną na wszystkich frontach".

Dziennik przypomina, że "białoruska ambasada w Bratysławie odmówiła wydania wizy wjazdowej dziennikarzowi największej słowackiej gazety "SME", który zamierzał relacjonować przebieg wyborów. Wiz nie dostali również dyrektor do spraw europejskich w Departamencie Stanu USA Daniel Fried i wysłannik Unii Europejskiej Robert Cooper, którzy musieli odwołać swoje wizyty na Białorusi".

"Niezawisimaja Gazieta" przypomina też, że na początku lutego białoruski rząd wydał rozporządzenie określające tryb wydalania cudzoziemców z Białorusi. "Eksperci wiążą to rozporządzenie z planami zagranicznych socjologów, zamierzających zorganizować sondaże powyborcze (ang. exit polls), których rezultaty mogą się istotnie różnić od danych Centralnej Komisji Wyborczej" - pisze dziennik.

Jerzy Malczyk

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)