Polowanie na szkoły
Rząd SLD-UP i resort edukacji Krystyny Łybackiej nieraz już polowały na szkoły niepubliczne. Ograniczały ich swobodę w tworzeniu programu, ingerowały w świadectwa. W głosach niektórych posłów Sojuszu, szczególnie tych, którzy pamiętają jeszcze czasy Przodującego Ustroju, słychać często niechęć do tych "szkół dla bogaczy" (nawet wtedy, gdy własne dzieci i wnuki z nich korzystają) - pisze Piotr Pacewicz w "GW".
16.08.2003 | aktual.: 16.08.2003 08:55
Teraz rząd zapowiada, że opodatkuje szkoły niepubliczne. Ministerstwo Edukacji to popiera pod hasłem "koniec okresu ochronnego". "Tylko hipokryzją można wyjaśnić towarzyszącą temu obietnicę wiceministra, że jak już się je opodatkuje, to tym lepszym ministerstwo - uznaniowo - pomoże 'w inny sposób'" - podkreśla Piotr Pacewicz.
W jego ocenie, to bezsensowne. Ogromna większość szkół społecznych to de facto instytucje non profit. Cały zysk przeznaczają na rozwój (budowę sali gimnastycznej, pomoce do nauki, dodatkowe zajęcia). Wielu rodziców to przedstawiciele wymierającego gatunku inteligencji, którzy wyciskają ostatnie grosze z portmonetki na lepszą szkołę. Podwyżka czesnego ich dobije, zabiorą dzieci.
"To okrutne. Szkoły niepubliczne wprowadzają innowacje, mobilizują wszystkie szkoły, tworzą modę na edukację. Poprawiają całe szkolnictwo" - uważa Piotr Pacewicz.