Polowanie na okazję
- Markowe ciuchy kupuję tylko na wyprzedażach, inaczej mnie, studentki, nie byłoby na nie stać - mówi Justyna Kłębczyk, która wczoraj podobnie jak setki opolan polowała na przeceny.
16.01.2004 08:41
Wyprzedaże, sezonowe obniżki cen albo z angielska „for sale” działają jak magnes, przyciągają do sklepów tłumy. Tradycja tańszych zakupów dotarła do nas z Zachodu wraz z wielkimi sieciami handlowymi. Tam też właśnie trwa szał obniżek. We Włoszech na przykład tłumy szturmują drzwi już od wczesnego rana. Niemcy starają się omijać drogie, markowe sklepy, bo wiedzą, że już za moment ten sam towar będzie można kupić w innej sieci na wyprzedaży.
W odróżnieniu od krajów Unii Europejskiej w Polsce nie obowiązują jeszcze żadne przepisy regulujące termin i stawki promocji. Jedna z hiszpańskich sieci supermarketu została np. ukarana wielomilionową grzywną za wprowadzenie posezonowej wyprzedaży zbyt wcześnie. U nas takiego konkretnego terminu nikt kupcom nie narzucił. Choć ci i tak przyjmują wzorzec zachodni, proponując je zazwyczaj dwa razy w roku. Z początkiem stycznia witryny większości opolskich sklepów wabią liczbami: minus 30 procent, minus 50 procent czy 70. - Jeszcze kilka lat temu na takie obniżki trafiałam jeszcze w Amsterdamie - mówi Justyna Kłębczyk, opolska studentka. Wczoraj w sklepie Jackpot & Cottonfield wyłowiła kilka smakowitych kąsków odzieżowych, na które jeszcze kilka dni temu nie byłoby je stać.
- Od kiedy mamy takie obniżki, odwiedza nas dwa razy więcej klientów - przyznaje Magdalena Szkolnicka, asystent sprzedaży w Jackpocie. - Przeceniamy rzeczy z kolekcji 2002, ale nie są to żadne buble, tylko wciąż modna klasyka.
W Galerii Centrum mają swoją strategię - stopniują obniżki. Zaczynają od 30 procent. Towar, który po tygodniu takiej przeceny się nie sprzeda, znów tanieje. - Klienci czekają na wyprzedaże, widać to po ilości transakcji w kasie - mówi Danuta Piwowarczyk, kierownik kategorii odzieży damskiej. Sklep wyprzedaje rzeczy, by nie zalegały w magazynach i aby przygotować miejsce na nowe kolekcje. W Galerii nowością są też obniżki linii kosmetyków, których produkcja się kończy.
Wczoraj do Galerii przyszła też Karolina Wujek, która czeka na każdą, nawet najniższą obniżkę. - Te akcje działają nieco psychologicznie, bo mam wrażenie, że coś mi się udało fuksem kupić. A poza tym za wiele ciuchów nie dałabym ich pierwotnych cen, nie dlatego, że tych pieniędzy nie mam, a dlatego, że po prostu nie są tego warte - mówi i pokazuje sweter, który przed obniżką w jednym z opolskich sklepów kosztował 240 zł, a po przecenie zaledwie 70 zł.
Szał tańszych zakupów ogarnął także panów. W salonie Sunset Suits (Krakowska 2 - 6) ruch wzrósł dwukrotnie. - Nic dziwnego, skoro za czteroczęściowy garnitur za 999 zł teraz panowie płacili niecałe 300 zł. Rachunek jest prosty, za garnitur kupiony przed obniżką dziś można kupić trzy komplety - mówi Ewa Zygadło, sprzedawczyni salonu. Te najlepsze kolekcje rozeszły się błyskawicznie, teraz pozostały garnitury w bardziej awangardowych kolorach, dla klientów odważniejszych. Tu w salonie zrobiono także ukłon w kierunku młodych panów, przed którymi studniówki. Wystarczy pokazać legitymację szkolną, by kupić ubrania na przedmaturalny bal 25 procent taniej.
Przed tygodniem opolski Media Markt ogłosił swą pierwszą wyprzedaż. Godzinę przed otwarciem pod halą stało już ponad dwieście osób. Gdy otwarto drzwi, biegnący tłum rozlał się po sklepie. Nic dziwnego, skoro sprzęt komputerowy i audio-wideo był tańszy nawet o 80 procent. Ogromny projektor TV wart 16 tys. zł po obniżce kosztował 7 tys. - Postęp w produkcji tego typu sprzętu idzie tak szybko, że towary, które mają zaledwie rok, nie są już topowe. Trzeba je więc sprzedać taniej - wyjaśnia Sylwester Brożyna, dyrektor opolskiego Media Markt. Do dziś halę odwiedziło kilka tysięcy osób, a wyprzedaże tu, jak i w większości opolskich sklepów wciąż trwają...
Małgorzata Kroczyńska Anita Koszałkowska