Polowanie na jednorękich bandytów
Wczoraj podczas zmasowanego nalotu na salony hazardu na stołecznych dworcach skonfiskowano 45 nielegalnych jednorękich bandytów. Część z nich działała pod nosem policjantów - pisze "Życie Warszawy".
25.02.2004 | aktual.: 25.02.2004 06:17
Właściciele salonów i pracownicy byli wyraźnie zaskoczeni wizyta uzbrojonych policjantów i funkcjonariuszy Urzędu Kontroli Skarbowej. "Nie wiedziałam, że to nielegalne. Ja tylko sprzedawałam żetony" - próbowała się tłumaczyć pracownica jaskini gry mieszczącej się niedaleko siedziby komisariatu policji na Centralnym.
W innym salonie na tym samym dworcu właścicielka na widok mundurowych zamknęła lokal razem z graczami i zgasiła światło. Niewiele jej to pomogło, bo wśród uwięzionych klientów znalazło się kilku funkcjonariuszy po cywilnemu, zabezpieczających akcję - opisuje "ŻW".
Według dziennika, polowanie na nielegalne automaty trwa już od grudnia ubiegłego roku. Mimo kontroli przeprowadzanych w salonach ich właściciele nie zamierzają skończyć z procederem. W dobrym miejscu automat może zarobić miesięcznie nawet 10 tys. zł.
Właściciele jednorękich bandytów robili wszystko, by zakonspirować nielegalna działalność. Ustawiali automaty w odrębnych, niewidocznych z zewnątrz salach. Na wszystkich urządzeniach naklejali informacje, że służą one do zabawy, Wypłaty wygranych odbywały się pod ladą - informuje dziennik.
Izba Celna zapowiada, że nie odpuści jaskiniom nielegalnego hazardu. "Rozpracowujemy kolejne podejrzane punkty. Wkrótce tam zawitamy" - mówi Witold Lisicki, rzecznik warszawskiej Izby. (PAP)
* Więcej: Życie Warszawy - Kres bandytów*