"Polowanie" na działacza Związku Polaków na Białorusi
Białoruska milicja próbowała zatrzymać działacza Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andrzeja Poczobuta. Nie było go jednak w domu. Matce nie wyjaśniono powodów, dla których wydano nakaz zatrzymania.
17.01.2006 | aktual.: 17.01.2006 11:23
Poczobut wyjaśnił, że do mieszkania jego rodziców w Grodnie, w którym jest zameldowany, przyszło wczesnym rankiem trzech umundurowanych milicjantów. Wymachiwali nakazem, ale nie chcieli go zostawić. Oświadczyli, że jak się ukrywam, to doprowadzą mnie w kajdankach - powiedział.
Działacz, należący do kręgu nieuznawanej przez władze białoruskie prezes ZPB Andżeliki Borys, domyśla się, że próba zatrzymania może mieć związek z bliżej nieokreślonymi "sprawami kryminalnymi" przeciwko niemu, o których wspomniano w nadanym w niedzielę programie telewizyjnym, nazywając go "potencjalnym kryminalistą". Poczobut wie na razie tylko o jednej sprawie - rzekomego zastraszania dyrektora Domu Polskiego w Szczuczynie, w której wielokrotnie była przesłuchiwana Andżelika Borys.
Zapowiedział, że stawi się na milicji, kiedy tylko otrzyma oficjalne zawiadomienie.
Nie wiem, o co chodzi. Odbieram to jako nową falę ataków na nas ze strony władz białoruskich - powiedział Poczobut. Według niego, w falę tę wpisują się kolejne żądania władz wobec polskiego harcerstwa na Białorusi, które mogą doprowadzić do jego likwidacji, oraz niedzielny program w telewizji, krytykujący polski rząd za - jak to ujęto - "kontynuowanie konfrontacji" z Mińskiem.