ŚwiatPolki pracujące jako opiekunki i pomoc domowa wykorzystywane przez organizacje przestępcze we Włoszech. Padają też ofiarą samych Polaków

Polki pracujące jako opiekunki i pomoc domowa wykorzystywane przez organizacje przestępcze we Włoszech. Padają też ofiarą samych Polaków

• Polki są wykorzystywane przez organizacje przestępcze we Włoszech

• Mafia zbiera haracze za załatwienie pracy w roli opiekunek i pomoc domowych

• Przestępcy mogą czuć się bezkarni, bo imigrantki stanowią łatwy cel

• Proceder zatacza coraz szersze kręgi w całym kraju

• Polki skarżą się, że często są wyzyskiwane również przez samych Polaków

Polki pracujące jako opiekunki i pomoc domowa wykorzystywane przez organizacje przestępcze we Włoszech. Padają też ofiarą samych Polaków
Źródło zdjęć: © AFP | FAYEZ NURELDINE
Agnieszka B. Gorzkowska

Według ostatnich badań statystycznych we Włoszech około 1,6 miliona imigrantek pracuje w roli opiekunek i pomocy domowych. Praktycznie co dziesiąta włoska rodzina jest zmuszona zatrudniać opiekunkę do starszej osoby w domu. Tylko w latach 2008-2014 praca tzw. "przy rodzinie", wzrosła aż o 87,3 proc. To największy wzrost zatrudnienia, jaki zarejestrowano we Włoszech od czasu rozpoczęcia kryzysu.

Typowa opiekunka to kobieta w wieku 30-40 lat, po maturze, pochodząca z Europy Środkowo-Wschodniej. Wśród nich, obok imigrantek z Rumunii, Ukrainy, Bułgarii, Mołdawii czy Gruzji, liczne grono stanowią Polki.

Siatka przestępcza w Bari

Problem w tym, że rynek pracy opiekunek i pomoc domowych w znacznym stopniu przejęty jest przez siatki przestępcze. Przed kilkoma dniami włoskie media doniosły, że w stolicy Apulii, Bari i okolicach prokuratura zdemaskowała i rozbiła kolejną taką organizację.

Bari nie jest dużym miastem, więc cudzoziemka, która nie ma tu zaufanych znajomych czy bliskiej rodziny, gotowych pomóc w szukaniu zatrudnienia, ma praktycznie znikome szanse, aby znaleźć pracę na własną rękę. Kobiety, chcąc nie chcąc, trafiają do pośredników (czasami działających jako prywatne agencje pracy), którzy załatwiają zatrudnienie na własnych, twardych warunkach. Według ostatnich doniesień biznesem "badanti", czyli opiekunek, kierowały żony bossów lokalnej mafii i inne kobiety z ich środowiska. Praca jest wyłącznie na czarno, a taryfy są stałe, nie ma mowy o żadnych zniżkach - od "nowej" pobierana jest z góry opłata wysokości jednej lub dwóch przyszłych pensji, w zależności od rodzaju i warunków pracy.

A interes jest nie tylko opłacalny, ale i stosunkowo "bezpieczny". Opiekunki nie są co prawda niewolnicami, jak prostytutki, ale ponieważ i tak są prawie całymi dniami zamknięte w domach swoich podopiecznych i do tego na ogół słabo posługują się językiem włoskim, stanowią idealny materiał na ofiary organizacji przestępczych.

Ponadto praktykowany jest jeszcze inny zwyczaj, pobierania części pensji od nowo przybyłej do pracy na zastępstwo kobiety. Gdy zatrudniona na stałe opiekunka wybiera się na urlop do domu, zwykle żąda od swojej zastępczyni pewnego rodzaju czasowego "odszkodowania" (ok. 200 euro).

Prokuratura z Bari śledzi jeszcze inny wątek tej sprawy. Prawdopodobnie lokalne mafie przechwytują informacje od opiekunek na temat cennych przedmiotów w mieszkaniach ich podopiecznych, po czym organizują pilotowane włamania.

Proceder ogarnia całe Włochy

Przejęcie sektora opieki nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi przez świat przestępczy nie dotyczy jedynie południa Włoch. Już od kilku lat włoskie organy śledcze rejestrują wzrost niepokojących sygnałów w całym kraju. Głośne były śledztwa w środkowych Włoszech, w tym w Rzymie, czy w północnych Włoszech. Haracze pobierane od opiekunek za załatwienie pracy sięgają od 200 do 800 euro. Czasami "agencje pracy" regularnie zatrzymywały sobie część pensji wypłacanej przez rodzinę pacjenta, która w dobrej wierze przekazywała im całą sumę. W wielu przypadkach oskarżonym stawiano także inne poważne zarzuty: groźby, wymuszenia, przemoc.

W dobie kryzysu gospodarczego i migracji zarobkowych, organizacje kryminalne ze szczególną aktywnością pasożytują na pracy najsłabszych warstw społecznych. Przy czym, jak podaje włoska prasa, Europol od dawna śledzi organizacje kryminalne zajmujące się handlem pracy opiekunek i włamaniami do mieszkań ich podopiecznych, mające ponadnarodowe powiązania.

Polskie interesy

Doświadczenia polskich opiekunek we Włoszech wskazują również na "rodzimą" formę wyzysku. Trzy czwarte kobiet, które odpowiedziały na sondę przeprowadzoną przez portal polonijny PolacyweWloszech.com potwierdziły, że spotkały się z żądaniem zapłaty za znalezienie miejsca pracy, dodając przy tym, że jest to proceder absolutnie normalny.

Większość miała do czynienia z innymi Polkami i Polakami, którzy w ten sposób od dłuższego czasu dorabiali sobie na obczyźnie. Z opowieści poszkodowanych wynika, że te osoby zwykle działają "po cichu" na własną rękę, ewentualnie z włoskim lub polskim partnerem, chociaż zdarza się, że pośredniczą jako agencje pracy. Opłata za usługę waha się od 100 euro do sumy odpowiadającej jednej całej pensji. Czasami polskie opiekunki-pośredniczki zadowalały się doładowaniem karty telefonicznej za 10-25 euro. W przypadku braku umówionej zapłaty rodzina starszej osoby dowiadywała się przykrych rzeczy o nowej opiekunce, która oczywiście nie miała tam już czego szukać.

"Kiedy przyjechałam do Włoch w 2001 r. były to po prostu osoby siedzące na tzw. stałkach, czyli opiekujące się starszymi osobami od dawna i które miały już znajomości. Często włoskie rodziny prosiły je o polecenie im kogoś zaufanego do opieki nad rodzicami. Polskie opiekunki i opiekunowie wykorzystywali takie momenty i dorabiali do pensji. Czasami były to symboliczne kwoty, a czasami połowa miesięcznej pensji od 300 do 500 euro. Zdarzało się i tak, że ktoś z Polski zadłużył się, zapłacił ogromną kwotę za pracę, przyjechał do Włoch i zostawał na stacji z walizką. Nikt go nie odebrał, i to nie była mafia, to byli Polacy..." - napisała nam Katia (dane wszystkich bohaterek do wiadomości redakcji).

To niejedyna taka relacja, do jakich udało nam się dotrzeć. "Tak, niestety takie procedery są nagminne. Szukając pracy w 2010 roku bez znajomości, jedynie z językiem, było ciężko. Kontaktowałam się z wieloma osobami, koszt takiej przyjemności sięgał 450 euro od razu po przyjeździe na miejsce. Byli to Polacy z Rzymu, nie gwarantowali kontraktu, nie chcieli słyszeć o jakichkolwiek zabezpieczeniach, które chciałam" - opowiada Agnieszka. "W rejonie Werony słyszałam o różnych procederach, że włos na głowie się jeży. Pan się nazywał Sergio, wyzyskiwał kobiety, zabierał procenty od pensji, zmuszając (po zakończeniu pracy jako opiekunka) do sprzątania swojego hotelu itp." - dodaje.

Katarzyna podzieliła się innymi przykrymi doświadczeniami. "W Ligurii jedna pani Polka bierze 300 euro. Nie gwarantuje, jaka to praca. Mało tego, pomaga, aby cię zwolniono. Później tę pracę sprzedaje innej Polce" - opowiada.

Takich i podobnych trudnych historii polskie opiekunki we Włoszech przytaczają wiele. Wśród nich są jednak osoby, które zdecydowanie sprzeciwiają się wyzyskowi, chociaż z pewnością nie jest im łatwo. "Powiem krótko" - pisze Krystyna - "Nie trzeba się bać, jeśli jesteście pewni, że macie rację. Wiem, powiecie że szantażują, zgadzam się, bo sama przez to wszystko przeszłam, ale nie wolno się poddawać, trzeba walczyć o swoje prawa".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (274)