Polki na Wyspach usuwają ciążę legalnie i za darmo
Aż 31 tys. Polek dokonało w ub.r. aborcji w Anglii. To 30% więcej niż rok wcześniej. Do 24. tygodnia ciąży zabieg można tam wykonać bezpłatnie - podaje "Polska".
24.01.2008 | aktual.: 24.01.2008 09:36
Dane Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny są szokujące. Każdego roku aborcji za granicą poddaje się ponad 32 tys. Polek. Najwięcej w Wielkiej Brytanii. Dlaczego? Bo do 24. tygodnia ciąży zabieg można tam wykonać bezpłatnie. Zasady są proste: kobieta może pozbyć się dziecka, jeśli ciąża zagraża jej życiu i zdrowiu, może też to zrobić ze względów społecznych, np. kiedy się uczy lub jest w złej sytuacji materialnej.
Według BPAS (brytyjska organizacja finansująca prawie połowę aborcji na Wyspach w ramach ubezpieczenia) Polki stanowią aż 80% wszystkich cudzoziemek usuwających ciążę. Według brytyjskiego resortu zdrowia tylko w trzech szpitalach na Ealingu, polskiej dzielnicy Londynu, usunięto w ub.r. ponad 2 tys. ciąż.
Polki są zadowolone, bo w pierwszych tygodniach ciąży nie ma interwencji chirurgicznej, a aborcji dokonuje się farmakologicznie. Dopiero w późniejszej fazie w grę wchodzi operacja.
Wcale nie jestem zaskoczony liczbą angielskich aborcji. Myślę nawet, że może ich być więcej. Polska jest zacofana, jeśli chodzi o antykoncepcję. A prawo dotyczące możliwości usuwania ciąży jest absurdalnie surowe - mówi Marek Balicki (SLD), były minister zdrowia, obecnie wiceprzewodniczący sejmowej komisji zdrowia.
Posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska (PiS) z Komisji Polityki Społecznej i Rodziny: W wielu przypadkach wyjazd do Anglii nie jest fanaberią, ale aktem rozpaczy i desperacji. Kluzik-Rostkowska jako przyczyny takiego stanu rzeczy podaje, podobnie jak Balicki, niewiedzę o sposobach zapobiegania ciąży i słabą opiekę państwa nad samotną matką. W Anglii antykoncepcja jest darmowa.
Żeby pozbyć się ciąży, Polki wyjeżdżają też do Czech, Niemiec i Holandii. Do klinik w Czechach jeżdżą głównie mieszkanki regionów przygranicznych. Aborcja kosztuje tam ok. 2 tys. zł. W Holandii i Niemczech jest kilkakrotnie drożej, żeby jej dokonać bezpłatnie, trzeba mieć numer ubezpieczenia, czyli legalną pracę - a tamtejsze rynki nie są tak skore do zatrudniania Polaków jak Anglia - pisze "Polska". (PAP)