"Polityka" wie kto zorganizował spotkanie Kulczyka z Ałganowem
Według najnowszej "Polityki", która ukaże
się w środę, "wiedeńskie spotkanie Kulczyk-Ałganow organizowali
nie Aleksander Żagiel i Andrzej Kuna, ale ktoś trzeci, kto nie
pojawia się w notatkach wywiadu, ale o kim Jan Kulczyk wspominał
mgliście jako o swoim "zewnętrznym doradcy". Tym doradcą, pisze
tygodnik, był Marek Modecki.
Modecki przedstawił "Polityce" własną wersję wydarzeń. Z rozmowy tygodnik sporządził notatkę, którą postanowił "odtajnić".
Marek Modecki, pisze "Polityka", jest współwłaścicielem firmy doradczej Concordia, specjalizującej się w realizacji na rzecz swoich klientów dużych operacji biznesowych takich jak fuzje, przejęcia, transakcje prywatyzacyjne.
"Concordia reprezentowała m.in. brytyjską firmę Rotch w trakcie przetargu prywatyzacyjnego na zakup Rafinerii Gdańskiej, od chwili, gdy Rotch rozpoczął rozmowy z Orlenem. Firma Concordia doradzała też France Telecom przy prywatyzacji TP SA, była pomysłodawcą projektu, by Agora kupiła Polsat" - czytamy w "Polityce". Wśród klientów Concordii są spółki należące do Jana Kulczyka, stąd też Modecki i Kulczyk mają ze sobą częsty kontakt.
"W czasie jednego ze spotkań Jan Kulczyk poskarżył się Modeckiemu na swoje kłopoty ze spółką Polenergia, która miała pośredniczyć w sprzedaży rosyjskiego prądu do Niemiec, ale nie mogła się dogadać z Rosjanami. Prosił, żeby o tym myślał, bo może przy jakiejś okazji znajdzie wyjście z energetycznego kłopotu" - relacjonuje tygodnik.
Modecki, pisze "Polityka", przypomniał sobie o tej sprawie, kiedy rozmawiał z Aleksandrem Żaglem, z którym od dawna jest zaprzyjaźniony. "Kiedy więc w rozmowie Żagiel pochwalił mu się, że przyjaciel jego i Kuny Włodek Ałganow, zrobił karierę i jest dużą figurą w rosyjskim biznesie energetycznym (Żagiel mówił nawet, że jest wiceministrem od energetyki), Modecki przypomniał sobie o prośbie Kulczyka".
"Zaproponował więc, by zaaranżować spotkania obu panów. Wiedział, kto to jest Ałganow, uznał jednak, że jego szpiegowska przeszłość nie powinna stanowić przeszkody w rozmowach biznesowych" - podkreślono. Żagiel, czytamy w "Polityce", przekazał propozycję i otrzymał odpowiedź, że Ałganow chętnie się spotka i zaprasza do Moskwy. Modecki uznał jednak, że wyprawa do Moskwy jest zbyt skomplikowana. Padła więc propozycja, że kiedy Kulczyk pojawi się w Wiedniu, tam dojdzie do spotkania. "Modecki zatelefonował do Kulczyka, który tę propozycję przyjął" - podkreśla tygodnik.
Według "Polityki", w tej rozmowie raczej nie padło nazwisko Ałganowa. "Członek rady nadzorczej, wiceminister, ważny doradca. - Zresztą - mówi Modecki - każdy, kto zna Kulczyka, wie, że on bardzo powściągliwie rozmawia przez telefon. Z nim po prostu przez telefon wiele się nie mówi" - czytamy.
Tygodnik przedstawia relację Modeckiego na temat wiedeńskiego spotkania. "Spotkanie w gronie pięciu osób odbyło się 17 lipca, a nie 18 (2003 roku - PAP), jak zostało zapisane w notatkach Agencji Wywiadu, około godz. 15, w dobrej restauracji w odrębnej salce. Ałganow po wręczeniu wizytówki powiedział: przepraszam, nie jestem wiceministrem, ale możemy o wszystkim rozmawiać. Rozmowa dotyczyła energii i jej przesyłu - czy przez Kaliningrad, czy przez Ukrainę, jakie są koszty, jaka rola Kulczyka" - czytamy w "Polityce".
"Ałganow powiedział: Dobrze, niech pan przyjedzie do Moskwy albo wyśle tam swoją delegację, powiem z kim trzeba rozmawiać.(...) Wówczas Kulczyk powiedział: Pan rozumie, że o całej sprawie muszę poinformować premiera. Ałganow: naturalnie, proszę go pozdrowić. Może nawet powiedział: Proszę pozdrowić Leszka. W trakcie tej rozmowy Kulczyk nie powoływał się na żadne pełnomocnictwa ani znajomości z politykami" - czytamy w tygodniku.
Według relacji, "gdzieś pod koniec spotkania Ałganow zaznaczył: Ale żeby nie wyszło tak jak z Rafinerią, moi koledzy mieli wszystko załatwione, obiecane". Modecki, pisze tygodnik, nic nie słyszał o "wziątce", raczej o pewnych kosztach. "Ałganow powiedział coś o kosztach, ale na pewno nie powiedział: Gierej i Karczmarek wzięli 5 mln - twierdzi Marek Modecki, który podejrzewa, że w tym przypadku mogła ponieść Kulczyka fantazja i charakterystyczna dla niego skłonność do nadinterpretacji wypowiedzi rozmówców. Choć z drugiej strony nie może wykluczyć, że coś przeoczył, na moment odszedł od stołu i takie zdanie padło pod jego nieobecność" - czytamy.
"Ma też (Modecki) własną teorię, skąd Kulczykowi wzięło się te 5 mln dol. łapówki. Otóż w okresie kiedy Łukoil wraz z Rotchem zabiegali o sprzedaż Rafinerii Gdańskiej, ich oferta opiewała na 270 mln dol. Tymczasem w jednym z wywiadów prezes Łukoila powiedział, że chcą wydać na ten cel 275 mln dol. W branży naftowej pojawiła się wówczas opinia, 'wróble o tym ćwierkały', że prezes niechcący wygadał się na temat 'kosztów dodatkowych'. I pewnie stąd w głowie Kulczyka wzięło się owe pięć milionów dolarów" - pisze tygodnik.
"Mam wrażenie, że Kulczyk poszedł i nagadał na Giereja i Kaczmarka, bo był na nich zły - sądzi Modecki dodając, że wplątując w całą sprawę dodatkowo Czempińskiego, Kulczyk naruszył jakieś interesy służb, które zrewanżowały mu się ujawnioną ostatnio notatką" - relacjonuje "Polityka".
W wieczornym w godz. 18-19 spotkaniu w hotelowym lobby-barze Kulczyk nie uczestniczył. Brali w nim udział Modecki, Ałganow, Żagiel i być może Kuna, ale tego nasz rozmówca dokładnie nie pamięta. Modecki praktycznie wyklucza, aby mogło dojść do dodatkowego spotkania w cztery oczy Kulczyk-Ałganow - czytamy w "Polityce".
Jak podkreśla tygodnik, do wyjazdu do Moskwy delegacji Kulczyk Holding nie doszło. "Już w Warszawie zaczęły się opory, być może zgłaszał wątpliwości prezes Jan Waga, w każdym razie przygotowywany już lot odwołano. Była w Warszawie wyraźna niechęć do tej wizyty. Być może po tych rozmowach z Barcikowskim i Siemiątkowskim Kulczyk się przestraszył. Tak przynajmniej tę sprawę interpretuje Marek Modecki, który zapewne liczył na obsługę tej transakcji" - czytamy w tygodniku.