Polska"Polityczny bejsbol"

"Polityczny bejsbol"

”Polityczny bejsbol” kwitnie tam, gdzie trzeba użyć słowa „złodzieje” i „mordercy”, żeby osiągnąć założony efekt. Film SLD kwestionujący reklamową ofensywę PiS nie jest niczym nowym – tak o kulisach uderzenia SLD na PiS mówi dla Wirtualnej Polski Eryk Mistewicz, specjalista marketingu politycznego.

"Polityczny bejsbol"
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marek Grabski

22.08.2006 | aktual.: 22.08.2006 15:31

Film SLD kwestionujący reklamową ofensywę PiS w manierze: złodzieje, złodzieje, kłamcy, mordercy - nie jest niczym nowym. Pokazuje, że zdaniem SLD „chłopcy Jarosława Kaczyńskiego” oszukali ludzi, nie sprostali zadaniu. Całość bez intelektualnego zacięcia, tylko prosto, szybko, nieco „na odwal”. Pracując dla rządów, partii i organizacji w różnych zakątkach świata nie raz zetknąłem się z użyciem takiego właśnie narzędzia, które na swój użytek nazwałem „politycznym bejsbolem”.

Prawo jest słabe

Na Ukrainie, czy w Kazachstanie „polityczny bejsbol” odgrywał dużą rolę podczas ostatnich kampanii. Ale też konsultanci polityczni z Francji, Wielkiej Brytanii, czy Skandynawii pracujący w Ameryce Łacińskiej, lub Azji prezentowali nie raz z uśmiechem podobne spoty podczas spotkań konsultantów politycznych. Z uśmiechem, dlatego, że to narzędzie bywa niezwykle skuteczne. O wiele skuteczniejsze, niż kampanie oparte na pozytywnym przesłaniu (budujemy domy, produkt narodowy wzrasta, otwieramy kolejne stacje metra...), zaprzeczeniu i ostrzeżeniu (wybierzecie ich - będziecie mieli puste lodówki) albo nawet na tak ulubionej przeze mnie ironii.

Z reguły „polityczny bejsbol”, a więc przyzwolenie na wszelkie chwyty, oskarżanie politycznego przeciwnika o absolutnie cale zło świata i posuwanie się daleko poza zwyczajowe normy powstaje tam, gdzie gaz, ropa i brutalne globalne interesy. Nie tylko w republikach powstałych po rozpadzie ZSRR. Także w krajach, gdzie rywalizujące ze sobą wielkie mocarstwa w walce wpływów wykorzystują kwestie religijne i każde inne. Gdzie nie ma - albo przestały być - świętości. A prawo jest słabe.

Tam sfingowany film przedstawiający ministra, czy premiera w domu uciech i rozpusty wszelakiej w wersji „too hard” wyemitowany przez państwową telewizję w „prime time” nie będzie przyczyną powołania wysublimowanej komisji śledczej o skomplikowanej nazwie, tylko od razu rozpisania przedterminowych wyborów wygranych przez polityka przywiezionego „jetem” i kształconego w centrali któregoś z supermocarstw.

Narzędzie ostre i bezlitosne

”Polityczny bejsbol” kwitnie także tam - i to drugi warunek konieczny do jego rozwoju - gdzie świadomość społeczna jest niewielka, do szkoły daleko i pod górkę, a każdy towar - tak konsumpcyjny, jak i polityczny - można wcisnąć. Gdzie w kampaniach politycznych trzeba brać pod uwagę, że telewizję ogląda się gromadnie, komentuje głośno i zgodnie z założonym przez telewizyjnego lektora scenariuszem wyśmiewa politycznych przeciwników ostro. Gdzie trzeba użyć słowa „złodzieje”, „mordercy”, żeby osiągnąć założony efekt. Albo zaatakować najmłodszych, bądź kobiety, jeśli zdecydowanie łamie to normy współżycia społecznego.

Nie wyobrażam sobie użycia filmu takiego, jaki zrealizowało SLD w odpowiedzi na kampanię PIS podczas kampanii np. we Francji, czy w Skandynawii. Tam przyniósłby efekt odmienny od zamierzonego. Przegrałby emitent filmiku, a nie oskarżana o kłamstwo przedwyborcze partia. Wyższa niż w Polsce, czy w krajach postradzieckich świadomość społeczna zrzuciłaby na autorów filmu odium osób, z którymi się nie rozmawia. A już na pewno nie przyznaje się im racji.

Inaczej jest w Polsce, gdzie świadomość społeczna jest niska, a politykę zdominował polityczny teatr. Wrogami jest cala klasa polityczna, owi „rządzący” nieco mityczni, do których dużą część Polaków zalicza i Balcerowicza, i Kaczyńskich, i Oleksego, i Rokitę, i Tuska, i Pawlaka, i Giertycha, ostatnio zaś nawet Leppera. To oni zniszczyli kraj. I teraz to dobrze, że są obrzucani błotem. Nie ważne, czy z PiS, czy z SLD, z PO, czy z Samoobrony. Wszyscy siebie warci. Pamiętajmy o wynikach sondażu CBOS mówiącym, że ledwo kilka procent Polaków darzy polityków szacunkiem. I że wynik ten wciąż spada.

W takiej właśnie atmosferze wyrasta „polityczny bejsbol”. Narzędzie ostre, bezlitosne, które czasami może odwinąć się i uderzyć niczym bumerang. Ale także wtedy - co opanował i Jacek Kurski i Adam Bielan - nie należy tracić rezonu. Dobre jeszcze niedawno marketingowe przygotowanie całej lewicowej formacji sprawia, że też o Wojciecha Olejniczaka będę spokojny. On zdaje sobie sprawę z narzędzia, którego użył.

Polityka nie znosi próżni

Celem głównym SLD nie jest dziś jednak pognębienie politycznego przeciwnika - a więc PiS-u. Przypomnienie im, że oszukali ludzi rozbudzając ich nadzieję na lepszą przyszłość. To wszakże niewiele nowego. Celem głównym SLD jest dziś takie spolaryzowanie sceny politycznej na ONI i MY, gdzie ONI to PiS, a MY to SLD. Czarne i białe. Nie potrafiła (a może - z uwagi na sympatyczne relacje z lewicą - nie chciała) zrobić tego Platforma Obywatelska. A że polityka nie znosi próżni, w to miejsce wszedł Sojusz ze swoją kampanią. Sojusz, który niewiele może już stracić. Sojusz, którego elektorat jest twardy i potrzebuje języka z „Trybuny” i „Nie”.

Nie będzie więc drapieżnych zaczepek na linii Niesiołowski-Kaczyński. W to miejsce w tym politycznym sezonie modny stanie się „polityczny bejsbol” między Wojciechem Olejniczakiem i Jackiem Kurskim. Przy pomocy stosunkowo prostego zabiegu polaryzacji sceny politycznej po jednej stronie placu boju staną hufce zaciężne SLD, po drugiej PiS. Miejsca dla partii centralnych, umiarkowanych, a może po prostu wciąż nie potrafiących podjąć decyzji co do swej drogi ten scenariusz nie przewiduje.

SLD wie co robi używając „politycznego bejsbola”. Ich elektorat to doceni. Publika - zauważy polaryzację i polityczne przesunięcie akcentów. To już nie PO rywalizować będzie z PIS, ale SLD zaczyna wojnę z PiS. Dosyć szybko w tej wojnie liderzy SLD użyją argumentu, że oto są „białymi ludźmi”. Tego samego zwrotu jeszcze niedawno używał - opisując dualizm sceny politycznej - Donald Tusk. Ale nie potrafił postawić kropki nad „i”. Teraz tę kropkę postawi Sojusz - i zacznie się odbijać w sondażach.

Teatr polityczny trwa. Jaka polityka i jaki odbiorca, takie niestety często narzędzia.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)