Polityczne spory utrudnią budowę stadionu?
Czy partyjniactwo, złe pojęcie priorytetów i
polityczna hucpa mogą storpedować realizację jednej z
najważniejszych stołecznych inwestycji - budowę stadionu Legii?
Mogą - pisze "Trybuna".
23.07.2007 | aktual.: 29.08.2007 18:47
Przykład daje właśnie Platforma Obywatelska, rządząca od jesieni 2006 r. Warszawą w koalicji z Lewicą i Demokratami. PO stara się wysadzić z siodła dyrektora miejskiego Biura Sportu Wiesława Wilczyńskiego: bodaj jedynego gwaranta tego, że inwestycja zostanie ukończona w terminie. Problem - dla Platformy - oczywiście w tym, iż Wilczyński jest z LiD-u.
Z końcem czerwca Rada Warszawy wprowadziła poprawki do miejskiego budżetu. Radni bez większej dyskusji wyrazili zgodę na przyznanie dodatkowych 185 mln zł na tak potrzebną i oczekiwaną od lat budowę- modernizację stadionu Legii. W sumie (przypomnijmy, iż wcześniej przewidziano i "zaklepano" 180 mln zł) dało to kwotę wystarczającą, aby - po wcześniejszej finansowej analizie projektu wykonanego na zlecenie Klubu Piłkarskiego Legia (własność ITI) przez niemiecką renomowaną firmę ISK - mieć nadzieję, że pierwszy mecz na nowym obiekcie przy Łazienkowskiej zostanie rozegrany na wiosnę 2010 r.
Oto według informacji "Trybuny", kilka dni temu "temat Legia" został odebrany Wilczyńskiemu przez panią prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz! Dyrektor dostał także polecenie, aby broń Boże nie ogłaszał przetargu. Pieczę nad Legią ma bowiem przejąć wiceprezydent miasta, platformers Jacek Wojciechowicz, który zażądał ponoć, aby do jego dyspozycji przeszli także ludzie Wilczyńskiego z podległego mu Stołecznego Ośrodka Sportu. (PAP)
Więcej: Trybuna - Stadion na spalonym