PolskaPolityczna poprawność w IPN

Polityczna poprawność w IPN


Zmiany w Instytucie Pamięci Narodowej są widoczne gołym okiem. Wprowadzane są metodą: „dwa kroki w przód – jeden w tył”, a tempo sukcesywnie się zwiększa. Nowe kierownictwo odchodzi od linii programowej wyznaczonej dla Instytutu przez Janusza Kurtykę, której realizacja była ostatnim chyba przejawem nonkonformizmu w strukturach dzisiejszego państwa.

22.05.2012 | aktual.: 22.05.2012 11:15

Miesiąc po miesiącu obecne kierownictwo IPN z dr. hab. Łukaszem Kamińskim na czele odchodzi od założeń poprzedniego prezesa, tragicznie zmarłego prof. Janusza Kurtyki. Teraz decydujący głos w Instytucie mają jego przeciwnicy: prof. Andrzej Friszke oraz namaszczeni przez „Gazetę Wyborczą” ludzie z jego „stajni”: Andrzej Brzozowski, red. naczelny periodyku „pamięć. pl” i dyrektor sekretariatu prezesa, dr Krzysztof Persak.

Pamięć. prl

W miarę upływu czasu od śmierci Janusza Kurtyki pojawiają się w IPN coraz to nowe, zaskakujące inicjatywy. Ostatnią z nich było wydanie w miejsce rzetelnego, naukowego pisma, jakim był „Biuletyn IPN”, periodyku „pamięć. pl”. W założeniu miał on mieć lżejszą niż biuletyn treść. Jak się jednak okazało, już pierwszy jego numer, mówiąc językiem naukowym, „nie był wolny od błędów”, takich jak przyznawanie Polsce Ludowej statusu państwa częściowo niepodległego z suwerennym wojskiem.

– Teksty zamieszczone w „pamięć. pl” są w większości pisane w zdawałoby się dawno skompromitowanym stylu „unio-wolnościowym” – mówił w wywiadzie dla portalu wpolityce. pl Sławomir Cenckiewicz. Zgadzają się z tym w rozmowie z „Gazetą Polską” pracownicy IPN: –To egzemplifikacja nowej linii kierownictwa. To, co widoczne w „pamięć. pl”, to odejście od interpretacji dziejów Polski, która była widoczna za prezesury Kurtyki, innej od tej dominującej za prezesury Leona Kieresa, kiedy różne interpretacje były dozwolone. W „pamięć. pl” pewną wizję dziejów najnowszych spycha się na margines. Nawet w debacie wewnątrz instytutu – dodają.

Czarę goryczy przelała informacja, że redaktorem naczelnym nowego wydawnictwa został Andrzej Brzozowski. Ten szerzej nieznany historyk dał się ostatnio poznać jako jeden z autorów podręcznika do historii, który zamiast uczyć, wprost ją zakłamuje. – Na czele pisma mającego być kontynuacją poczytnego, prezentującego solidną wiedzę historyczną „Biuletynu IPN”, stanął człowiek, który w swoim podręczniku z pamięci historycznej uczynił karykaturę – pisał w „Codziennej” Sławomir Cenckiewicz. Mowa o podręczniku „Ku współczesności. Dzieje najnowsze 1918–2006”, o którym jako pierwszy napisał portal wpolityce. pl, a szerzej opisała go na swoich łamach m.in. „Gazeta Polska Codziennie”. Wśród wielu błędów i przeinaczeń znajdujemy tam również fragment sprowadzający próbę lustracji podjętą w 1992 r. m.in. przez Antoniego Macierewicza do „wojny na teczki”. Przedstawia on również „Gazetę Wyborczą” jako najbardziej poczytny, atrakcyjny dla szerokiej publiczności dziennik. – Nie ma się co dziwić, że właśnie Andrzej Brzozowski
jest naczelnym „pamięć. pl”. Instytut dryfuje w kierunku „Wyborczej” – mówią anonimowo pracownicy IPN. Dodają również, że po burzy, która przetoczyła się wokół „pamięć. pl” przez niezależne media, centrala IPN nerwowo szukała w oddziałach historyków, którzy mieliby zasilić redakcję periodyku. – Nikt poważny tego nie zrobi – mówią pracownicy Instytutu.

Szerokim echem odbiła się informacja, że redaktor naczelny „pamięć. pl” chce w piśmie zakazać używania sformułowania „sowiecki” na rzecz utrwalonego przez lata Polski Ludowej określenia „radziecki”. Jak mówią pracownicy IPN, pomimo sprzeciwów decyzja w tej sprawie już zapadła, i jak inne podjęta została przez redakcję. – Nie mam bladego pojęcia, skąd ten pomysł. To próba promowania wizji historii, w której PRL nie jest tworem narzuconym nam przez ościenne państwo, lecz raczej uznawanym jako element polskiej tradycji, więc do sojuszników z tamtego czasu odnosimy się z większym szacunkiem, niżby na to zasługiwali – mówi osoba obserwująca z bliska dyskusję nad kwartalnikiem. Istotnym faktem jest bowiem to, że do tej pory nie zebrała się rada naukowa pisma, którą tworzą naczelnicy Biura Edukacji Publicznej ze wszystkich oddziałów. Warto jednak zwrócić uwagę, że kierownictwo przyciśnięte do muru (choćby przez media czy niezależnych recenzentów, jak prof. Cenckiewicz) szybko wycofuje się z podobnych decyzji.
Trudno powiedzieć, czy wynika to z chaosu, czy z próby zrealizowania pewnego planu, w którym jednak nikt nie wykazuje się skuteczną determinacją.

Pełny magazyn, puste księgarnie

W założeniu periodyk „pamięć. pl” miał trafić „do szerszej publiczności”. Podyktowane to było zapewne faktem niewielkiej sprzedawalności naukowego „Biuletynu”. Co jednak zrobić, jeśli z zakupem wydawnictw IPN jest generalnie spory problem? Ma to związek z likwidacją Gospodarstw Pomocniczych, które zajmowały się ich dystrybucją. I chociaż już na początku zeszłego roku zwracano na to uwagę, problem nadal jest nierozwiązany. Nawet za czasów Gospodarstwa Pomocniczego nie było mechanizmu promocji. Likwidacja Gospodarstw była jednak momentem zwrotnym, od którego książek nie ma w zasadzie w obiegu. Nie istnieje system, który pozwalałby handlować książkami IPN i prezentować dorobek całego instytutu. Zazwyczaj dystrybucję ogranicza się do wydawnictw centrali lub poszczególnych oddziałów. Według nieoficjalnych informacji, w centralnym magazynie IPN zalegają stosy książek, których na próżno szukać w księgarniach. Dla przykładu w krakowskiej Głównej Księgarni Naukowej dostępne są nieliczne spośród dziesiątek publikacji
tutejszego oddziału, kilka pozycji z innych regionów oraz… „pamięć. pl”. Za dystrybucję tutejszych publikacji odpowiedzialne jest bowiem wydawnictwo, którego przedstawiciel skierował nas do… magazynu zlokalizowanego poza centrum Krakowa lub „na telefon” do mieszkania na jednym z krakowskich osiedli. – To skandal. Jeśli ktoś nie korzysta z internetu, książek nie kupi. A co mają zrobić kombatanci, jeśli z internetem mają tyle wspólnego, że byli internowani? – pyta jeden z autorów. Trochę lepiej radzą sobie pozycje autorów IPN wydawane zewnętrznie, choćby nakładem wydawnictw Arcana czy Ośrodek Myśli Politycznej. Bierze się to jednak z tego, że odpowiedzialność za dystrybucję ponosi współwydawca, i to jemu musi zależeć na tym, by książka się sprzedała.

Symbolem odejścia od rozwiązań wprowadzonych w IPN przez Janusza Kurtykę może być fakt, że w pierwszym, kwietniowym numerze „pamięć. pl” słowem nie wspomina o tragicznie zmarłym prezesie.

(...)

Wojciech Mucha

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)