Politycy w trosce o wynik referendum
Minister ds. europejskich Danuta Huebner uważa, że negatywny wynik referendum akcesyjnego oznaczałby rezygnację z członkostwa w UE; rzecznik rządu Michał Tober - że taki wynik jest niemożliwy, a szef sejmowej Komisji Europejskiej Józef Oleksy (SLD) w ogóle sobie tego nie wyobraża.
12.05.2003 17:40
"To nie wchodzimy do Unii. Z całą pewnością nie w przyszłym roku" - powiedziała Huebner w odpowiedzi na pytanie, co by było, gdyby Polacy odrzucili w referendum możliwość wejścia do Unii Europejskiej.
Huebner uważa, że negatywny wynik referendum oznaczałby podjęcie całego procesu negocjacji od początku i to nie z piętnastoma, ale z dwudziestoma czterema państwami UE. "To jest scenariusz niewchodzenia do Unii, bo myślę, że już drugi raz przez ten proces w naszych warunkach nie przejdziemy - nie jesteśmy ani Norwegią, ani Szwajcarią" - powiedziała.
Dodała, że oznaczałby to również wycofanie się z Polski inwestorów zagranicznych, załamanie złotego i destabilizację polityczną w kraju. "To w ogóle jest nieprawdopodobny scenariusz" - podsumowała.
Według minister, z punktu widzenia prawa powtórne referendum akcesyjne "jest najprawdopodobniej możliwe", jednak z punktu widzenia politycznego - nie. "Nie wyobrażam sobie, żeby obecna, antyeuropejska opozycja w Polsce umożliwiła podjęcie ponownej próby przeprowadzenia referendum w najbliższych miesiącach" - uważa.
Natomiast rzecznik rządu uważa, że negatywny wynik referendum europejskiego jest niemożliwy i nie warto zajmować się taką ewentualnością. "Takiej sytuacji po prostu nie będzie" - zapewnił Tober.
Pytanie o kolejne kroki w sytuacji, w której Polska mogłaby się ewentualnie znaleźć, gdyby wynik unijnego referendum w Polsce okazał się negatywny i prezydent nie mógł ratyfikować Traktatu Akcesyjnego, rzecznik rządu określił jako "w 300% akademickie". "Taka sytuacja po prostu nie nastąpi, więc szkoda czasu na zajmowanie się tym - lepiej zająć się kampanią referendalną" - dodał.
Również Oleksy "nie przyjmuje takiego wariantu". "Wyobraźnia moja nie pracuje na tym azymucie
" - przyznał.
Zwrócił uwagę, że prowadzone od dłuższego czasu badania opinii społecznej wykazują "dość trwałą tendencję" większości deklarujących gotowość uczestnictwa w referendum do głosowania na "tak".
"Może być problem z frekwencją - to jedyne, co możemy przewidywać i się tym martwić, ale wtedy jest ścieżka parlamentarna" - powiedział Oleksy.
Gdyby frekwencja w unijnym referendum okazała się niższa niż wymagane 50%, to decyzję w sprawie trybu wyrażenia zgody na ratyfikację Traktatu Akcesyjnego może podjąć parlament.
Natomiast gdyby wiążący wynik unijnego referendum okazał się negatywny, to mogłoby się odbyć następne głosowanie w sprawie wejścia Polski do UE - powiedział w poniedziałek konstytucjonalista prof. Stanisław Gebethner.(iza)