Politycy, pokażcie nam, co macie
Pomysł jest prosty. Deklaracje majątkowe
polityków, które teraz pracowicie zbiera Kancelaria Sejmu i
publikuje na swoich stronach internetowych, mają być sprawdzane
przez urzędy skarbowe. I jeśli jakikolwiek poseł skłamie o swoim
majątku czeka go kara - proponuje "Fakt".
I to kara surowa, a nie nagany wymęczone na wielogodzinnych posiedzeniach sejmowej Komisji Etyki. Do trzech lat więzienia i odsunięcie od stanowisk i funkcji publicznych na 10 lat - zaznacza dziennik.
Projekt, który już forsuje w Sejmie Prawo i Sprawiedliwość, nie podoba się zbytnio politykom. Zwłaszcza tym bogatym. Wyrzucony z SLD poseł Jan Chaładaj, który szczyci się prawie czteromilionowym majątkiem, oświadcza: "Urzędy skarbowe mają co innego do roboty. Jest tyle afer!".
Sejmowym bogaczom nie ma się co dziwić. Do tej pory mogli pisać w swoich oświadczeniach, co chcieli. A czasem nie pisali nawet nic. Tak właśnie postąpił Waldemar Pawlak z PSL, który przez wiele miesięcy zwlekał z oddaniem swojego oświadczenia. "Co mi zrobicie, opiszecie mnie?" - odparł na pytanie "Faktu", kiedy wreszcie złoży oświadczenie.
Według "Faktu", jeśli jednak przejdzie pomysł PiS, żarty się skończą. Nie dość, że skarbówka dokładnie sprawdzi majątek polityków, to za kłamstwo mogą nawet na trzy lata powędrować za kratki. Na 10 lat stracą też prawo do pełnienia funkcji publicznych. A dla polityka taka kara to śmierć. (PAP)