Politycy komentują wyjaśnienia Seremeta. "Warto rozważyć również inne aspekty"
- Nikt nie podważa kwestii udostępnienia poszkodowanym akt. Chodzi raczej o to w jakim zakresie należało to zrobić - mówi Wirtualnej Polsce Rafał Grupiński z Platformy Obywatelskiej. W ten sposób komentuje on wystąpienie prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta w Sejmie. Dotyczyło ono działań śledczych w związku z wyciekiem akt afery podsłuchowej.
10.06.2015 18:09
Zdaniem Seremeta, prokuratury nie można obciążać za to, że zostało popełnione przestępstwo upublicznienia akt ze śledztwa. W jego opinii kodeks karny nakazuje umożliwienie stronom postępowania wglądu do akt i sporządzania kopii. - W świetle przepisów nie istniała podstawa prawna, w imię której prokurator mógłby odmówić stronom informacji na temat danych świadków - powiedział Seremet.
Przypomnijmy, że do internetu wyciekło ponad dwa tysiące stron dokumentów ze śledztwa prowadzonego w związku z podsłuchami, zakładanymi w warszawskich restauracjach. W dokumentach były między innymi adresy, numery PESEL przesłuchiwanych i stenogramy z przesłuchań polityków i podejrzanych w sprawie.
Zdjęcia dokumentów na swoim Facebooku opublikował były doradca Samoobrony Zbigniew S. Minionej nocy prokuratura postawiła mu zarzut ujawnienia tajemnicy śledztwa.
"Krąg podejrzewanych"
Andrzej Seremet przyznał wcześniej w radiowej Jedynce, że jest "krąg podejrzewanych" osób, które mogły doprowadzić do upublicznienia akt. Mówił, że wyklucza udział prokuratorów w tym działaniu. - Byłoby absolutnym absurdem przepuszczanie, że prokurator (...) fotografowałby po prostu te materiały, po to żeby je przekazać komuś, a ten ktoś miałby je upublicznić - stwierdził.
Zapowiedział, że w sejmie skoncentruje się na ostatnich wydarzeniach wokół afery podsłuchowej, a nie na niej samej. Zaproszenie go do parlamentu było bowiem właśnie z tym związane.
Kontrowersyjny biznesmen Zbigniew Stonoga zaczął przedwczoraj publikować w Internecie zdjęcia akt śledztwa dotyczącego nielegalnych podsłuchów polityków i biznesmenów w warszawskich restauracjach. Wśród nagranych osób był między innymi Jan Kulczyk w trakcie kilku spotkań z politykami. Stenogramy z tych rozmów nie są znane.
Dymisja? "Nie ma podstaw"
Seremet ocenił ponadto, że nie ma podstaw, aby podawać się do dymisji w związku z kolejną odsłoną afery. Podkreślił, że ujawnienie akt ze śledztwa nie obciąża bezpośrednio prokuratorów i nie wymaga jego rezygnacji. - To jest tak, jakby oczekiwać dymisji od ministra transportu, że doszło do katastrofy w związku z tym, iż ktoś rozkręcił tory kolejowe w lesie - mówił.
Zaznaczył, że do przestępstwa doszło poprzez ujawnienie informacji, które w sposób legalny prokurator przekazał uprawnionym do tego osobom. Przypomniał, że strony mają prawo do nieograniczonego dostępu do akt sprawy w której uczestniczą.