Polisa zamiast koperty
Czy już w przyszłym roku będziemy mogli
kupować dodatkowe polisy zdrowotne? Eksperci szacują, że mogłyby
one przynieść służbie zdrowia rocznie nawet 3,5 miliarda złotych.
"Rzeczpospolita" dotarła do raportu przygotowanego w
międzyresortowym zespole kierowanym przez wicepremiera Jerzego
Hausnera.
23.02.2004 | aktual.: 23.02.2004 06:16
W zespole, który od kilku miesięcy pracuje nad uporządkowaniem systemu ochrony zdrowia, zakończyły się prace nad raportem, który ma być podstawą prac dla rządu - pisze "Rz".
Eksperci podkreślają, że Polacy już w tej chwili wydają z własnych kieszeni na usługi zdrowotne duże pieniądze, rocznie więcej niż 15 miliardów złotych. Lwia część tych kwot jest przeznaczana na zakup leków. Drugą pod względem wielkości pozycję, ok. 3 miliardów złotych, stanowią wszelkiego rodzaju opłaty nieformalne, ponoszone najczęściej w przypadkach leczenia szpitalnego. I właśnie te pieniądze, zdaniem ekspertów, powinny zostać "zalegalizowane" w formie dodatkowych polis zdrowotnych - pisze dziennik.
Prywatnym ubezpieczeniem zdrowotnym mogłoby być zainteresowanych nawet 7 milionów osób, czyli co piąty z nas. Bardziej pesymistyczna prognoza zakłada, że prywatne polisy zdrowotne wykupi 3,5 miliona Polaków - podaje "Rzeczpospolita"
Z raportu przygotowanego dla wicepremiera Jerzego Hausnera wynika, że eksperci widzą możliwość wprowadzenia dodatkowych ubezpieczeń bez czekania na tzw. koszyk świadczeń, nad którym prace trwają już prawie 10 lat. Prywatna polisa gwarantowałaby wyższy standard usługi: określenie czasu oczekiwania na zabieg czy poradę specjalisty, możliwość wyboru szpitala, opiekę specjalisty, lepsze warunki leczenia (np. dwuosobową salę). Kiedy zaś zostanie opracowany koszyk gwarantowanych świadczeń medycznych, będzie możliwość dodatkowego ubezpieczenia się w ramach tej samej polisy. Z takich ubezpieczeń mogłyby być np. finansowane koszty zapłodnienia in vitro, i innych usług medycznych, których płatnik publiczny (czyli w tej chwili Narodowy Fundusz Zdrowia) nie finansuje - pisze dziennik. (PAP)