"Policyjną taksówką" odwoził pijanych przełożonych
Funkcjonariusz policji zostawił magazyn broni pod Warszawą, aby rozwieźć do domów pijanych przełożonych - ujawnia "Rzeczpospolita". RMF FM informuje, że MSWiA będzie wyjaśniać sprawę "blue taxi" z Piaseczna.
24.03.2011 | aktual.: 24.03.2011 12:53
Po imprezie karnawałowej 4 marca w Górze Kalwarii dwóch policjantów postanowiło sobie zafundować prywatnego kierowcę. Wezwali dyżurnego funkcjonariusza ze Stołecznego Wydziału Doskonalenia Zawodowego, by odwiózł ich do domów, bo są po spożyciu alkoholu.
Wydarzenie miało miejsce koło północy, a policjant, aby spełnić polecenie przełożonych, zostawił bez opieki ośrodek szkolenia w Tomicach pod Piasecznem. Znajduje się tam m.in. dobrze zaopatrzony magazyn broni.
Trwa postępowanie wyjaśniające, ponieważ obaj, pijani wówczas, policjanci zaprzeczają, by ich odwieziono. Stanowisko stracił już z-ca Naczelnika Wydziału Doskonalenia Zawodowego Komendy Stołecznej Policji.
- Ci panowie potraktowali podwładnych, jak darmowych szoferów na posyłki - mówi "Rzeczpospolitej" osoba z policji.
Stanowisko już stracił zastępca naczelnika Wydziału Doskonalenia Zawodowego Komendy Stołecznej. Jacek T. miał być jednym z dzwoniących po policyjny transport. W najgorszym wypadku funkcjonariusze mogą zostać wyrzuceni ze służby, najlżejszym potraktowaniem byłaby rozmowa dyscyplinarna. Konsekwencjami mogą zostać obarczeni zarówno policjanci, którzy prosili o podwiezienie, jak i funkcjonariusz, który opuścił służbę, by zapewnić im transport.
Rzecznik Komendy Głównej Mariusz Sokołowski stwierdził, że tego typu prośba i przysługa nie powinny mieć miejsca.
Postępowanie wyjaśniające ma się zakończyć 5 kwietnia, później sprawie przyjrzy się MSWiA.