Policjant skazany za gwałt na trzy lata więzienia
Na trzy lata więzienia skazał Sąd Rejonowy w Białymstoku 38-letniego policjanta
oskarżonego o zgwałcenie kobiety, do której przyszedł z
interwencją. Ma też jej zapłacić 8 tys. zł
zadośćuczynienia. Wyrok nie jest prawomocny.
19.12.2005 | aktual.: 19.12.2005 15:16
Ze względu na charakter sprawy, proces był utajniony. Sąd utajnił też uzasadnienie wyroku. W śledztwie funkcjonariusz, który tuż po zdarzeniu, zanim postawiono mu zarzuty, odszedł na wcześniejszą emeryturę, nie przyznał się do zarzutu i twierdził, że do współżycia doszło, ale za zgodą kobiety.
Do zdarzenia doszło na początku sierpnia. Policjant był na służbie. Miał sprawdzić, dlaczego było głośno w jednym z mieszkań w rejonie działania komisariatu, w którym pracował. Zastał tam 25-letnią kobietę. To ona następnego dnia złożyła zawiadomienie o dokonanym na niej gwałcie w jej mieszkaniu.
Zanim poszkodowana zrobiła to formalnie i została przesłuchana, funkcjonariusz wystąpił o natychmiastowe zwolnienie ze służby, uzyskał na to zgodę przełożonych i przeszedł na policyjną emeryturę. Przysługiwała mu po ponad piętnastu latach pracy (pracował w policji od osiemnastu lat).
Przedstawiciele Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku mówili wtedy dziennikarzom, że kiedy wniosek wpłynął, nie było żadnych przeszkód formalnych, aby tej prośby nie uwzględnić, bo zarzuty policjantowi postawiono dzień później.
Podejrzany uniknął w ten sposób postępowania dyscyplinarnego, które wszczynane jest w przypadku postawienia funkcjonariuszowi zarzutów, ponieważ sam zwolnił się ze służby. Postępowanie takie wiąże się z zawieszeniem w obowiązkach. Po prawomocnym skazaniu zostałby i tak wydalony ze służby, ale uprawnień do emerytury by nie stracił.
W śledztwie policjant nie przyznał się do zarzutów. Twierdził, że co prawda do współżycia doszło, ale za zgodą kobiety. Z materiałów zebranych w śledztwie wynika jednak, że było inaczej. Skazany przebywa w areszcie tymczasowym.