Policjant podejrzany o zabicie bezdomnej
"Rozpędzone volvo uderzyło w bezdomną Grażynę S. i jej przyjaciela w niedzielę o świcie na Wale Golędzinowskim. Kierowca nie zatrzymał się, aby udzielić pomocy. Po kilku minutach wrócił - chciał zatrzeć ślady wypadku. Wszystko wskazuje na to, że zabójcą jest policjant" - informuje "Życie Warszawy".
23.08.2004 | aktual.: 23.08.2004 07:16
"Grażyna S. od kilku lat mieszkała na golędzinowskich działkach. Sierota z domu dziecka, bez pracy, znalazła tam schronienie. Żyła ze zbierania puszek, butelek i dorywczych prac. Wczoraj rankiem szła po betonowej drodze wraz z Herbertem G. Mężczyzna dostał przepustkę z więzienia i spędzał wolny czas na działkach" - podaje gazeta.
"Kwadrans przed godz. 6 na drodze pojawiło się rozpędzone volvo. (...) Auto uderzyło w nich z bardzo dużą prędkością, roztrącając ciała jak kręgle. 34-letnia kobieta zginęła na miejscu. Jej kompan upadł nieprzytomny obok - obecnie jest w ciężkim stanie. Siła uderzenia była tak duża, że z volvo odpadła tablica rejestracyjna. Kierowca najpierw nie zatrzymał się, by pomóc rannym, ale po kilkuset metrach wrócił" - relacjonuje dziennik.
"Policjanci z drogówki znaleźli na miejscu wypadku tablicę rejestracyjną. Okazało się, że pochodzi z volvo zarejestrowanego na żonę warszawskiego policjanta z wydziału wywiadowczo- patrolowego Komendy Stołecznej Policji. Drogówka znalazła poszukiwany samochód w Truskawiu. Jednak nie trafili na żaden ślad kierowcy" - podaje gazeta.
Ok. godz. 14 do wydziału ruchu drogowego zgłosił się policjant będący współwłaścicielem volvo. Był pijany, miał 1,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. "Powiedział, że jechał tym autem, ale za kierownicą siedział jego kolega. Przesłuchaliśmy mężczyznę, którego wskazał. Potwierdził tylko, że pił razem z policjantem, ale z nim nie jechał. Wyjaśnienia wyglądały na wiarygodne - dodaje podinsp. Pasieczny. Decyzją prokuratora policjant z volvo został zatrzymany" - czytamy na łamach "Życia Warszawy". (PAP)