Policjant podejrzany o potrącenie dwóch dziewczynek
Prokuratura podejrzewa, że policjant z
Raciborza potrącił dwie dziewczynki i uciekł z miejsca wypadku.
Czy jego koledzy chcieli zatuszować sprawę? - zastanawia się
"Dziennik Zachodni".
Na osiedlowej drodze w rybnickiej dzielnicy Niedobczyce czerwony ford escort potrącił w poniedziałek dwie dziewczynki: 6-letnią Wiktorię Kozub i 3-letnią Wiktorię Rączkę. Kierowca uciekł z miejsca wypadku, jednak bawiący się w pobliżu 13-letni chłopiec zapamiętał numer rejestracyjny auta i podał policji rysopis mężczyzny.
Okazało się, że samochód należy do 52-letniego policjanta z komendy w Raciborzu. Podejrzany zapewnia jednak, że był wtedy na zakupach w żorskim hipermarkecie i drogą, na której potrącono dziewczynki, nie przejeżdżał. Prokuratura Rejonowa w Rybniku sprawdza alibi mężczyzny.
Do zdarzenia doszło o godz. 14.30 przy ul. Obrońców Pokoju. Około pół godziny później, gdy ustalono numer rejestracyjny samochodu, policjant został poproszony o zgłoszenie się na komendę w Żorach. Zgodnie z procedurą, w takich sytuacjach kierowca musi być przebadany alkomatem. Lecz gdy w podobną sprawę zamieszany jest policjant, o takim badaniu może zdecydować jedynie prokurator, w którego obecności badanie to musi zostać wykonane.
Czy tak było tym razem? Nie. Nie mam pojęcia, dlaczego o wszystkim dowiedzieliśmy się dopiero po godzinach pracy. Policjant został przebadany przez innych funkcjonariuszy o godz. 15.52, alkomat podał wynik 0,18 promila w wydychanym powietrzu. Prokurator został dopuszczony do badania dużo później, o 17.36. Był obecny przy pobieraniu próbki krwi - mówi szefowa Prokuratury Rejonowej w Rybniku prok. Bernadetta Breisa, która bada okoliczności wypadku.
Gazeta dowiedziała się, że w dniu zdarzenia przeprowadzono oględziny miejsca wypadku, ale policjanci nie zabezpieczyli na nim żadnych śladów. We wtorek na miejsce wypadku pojechał prokurator. Natrafił tam m.in. na odpryski czerwonego lakieru i elementy mogące pochodzić z obudowy reflektorów.
Zażądaliśmy powtórnych oględzin samochodu, a także zabezpieczenia ubrań dzieci. Na karoserii auta mogą być fragmenty tych ubrań - mówi "Dziennikowi Zachodniemu" prokurator.