Policjant, podejrzany o gwałt, nie trafi do aresztu
38-letni białostocki policjant, któremu
prokuratura postawiła zarzut zgwałcenia młodej kobiety, nie trafi
do aresztu. Białostocki sąd oddalił taki wniosek
oskarżyciela uznając, że nie ma obawy matactwa. Funkcjonariusz nie
przyznaje się. Jeszcze zanim postawiono mu zarzuty, odszedł na
policyjną emeryturę.
Sąd zastosował wobec podejrzanego tzw. środki wolnościowe: dozór policyjny oraz zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej kobiety - poinformowano w Prokuraturze Rejonowej Białystok-Północ. Zapowiada ona zażalenie na postanowienie sądu, ale ostateczna decyzja będzie znana po uzasadnieniu na piśmie odmowy aresztu.
Do zdarzenia, którego dotyczy śledztwo, doszło w środę wieczorem. 38-letni policjant był na służbie. W jednym z mieszkań w rejonie działania komisariatu, w którym pracował, miał sprawdzić, dlaczego było głośno. Zastał tam 25-letnią kobietę. To ona następnego dnia złożyła zawiadomienie o dokonanym na niej gwałcie.
Zanim poszkodowana zrobiła to formalnie i została przesłuchana, funkcjonariusz wystąpił o natychmiastowe zwolnienie ze służby, uzyskał na to zgodę przełożonych i przeszedł na policyjną emeryturę. Przysługiwała mu po ponad piętnastu latach pracy (pracował w policji od osiemnastu lat).
Naczelnik wydziału kadr i szkoleń Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku Andrzej Wakulewski, powiedział w piątek, że kiedy taki wniosek wpłynął, nie było żadnych przeszkód formalnych, aby tej prośby nie uwzględnić, bo zarzuty policjantowi postawiono dzień później.
Ponieważ sam zwolnił się ze służby, uniknął postępowania dyscyplinarnego, które wszczynane jest w przypadku postawienia funkcjonariuszowi zarzutów. Wiąże się ono z zawieszeniem w obowiązkach. Po prawomocnym skazaniu zostałby wydalony ze służby, ale uprawnień do emerytury by nie stracił.