Policjanci z Wrocławia nie byli w stanie rozwiązać najprostszej sprawy. "Nie kiwnęli nawet palcem"
Prostszej sprawy policjanci dostać nie mogli. Skradziono pieniądze, a poszkodowany wskazał dwie osoby, które jako jedyne miały do nich dostęp. Funkcjonariusze nie przesłuchali jednak ani poszkodowanego, ani świadków, ani wskazanych potencjalnych sprawców i po trzech miesiącach umorzyli sprawę, bo… nie znaleźli złodzieja.
W lipcu z biura firmy Impeco we Wrocławiu skradziono kasetkę z pieniędzmi. W sumie ponad pięć tysięcy złotych. Do przestępstwa doszło w weekend, gdy dostęp do pomieszczeń miały tylko dwie osoby. W poniedziałek rano właściciel firmy zauważył, że pieniądze zniknęły, ale nie ma żadnych śladów włamania. Zgłosił sprawę na policję.
- Przyjechali policjanci i spisali ogólne informacje. Wymontowali też zamek z drzwi, na którym nie było żadnych śladów włamania i kazali czekać na kontakt funkcjonariusza, który będzie prowadził sprawę. Nigdy nie przesłuchano ani mnie, ani moich pracowników. Mogę wskazać z nazwiska osoby, które mogły skraść pieniądze, bo tylko one miły dostęp do biura. Jest też monitoring – wylicza Aleksander Twardowski, prezes Impeco.
Policja nie wykonała jednak podstawowych czynności. – Właśnie dostałem informację, że sprawa została umorzona z powodu niewykrycia sprawców. To prosta sprawa, wystarczyła odrobina pracy. Uderza totalna bezczynność. Nikt nie zrobił dosłownie nic – mówi Twardowski.
Prezes spółki próbował się dowiadywać o postępy w sprawie, ale nie udało mu się skontaktować z funkcjonariuszem przydzielonym do sprawy. – Raz ktoś odebrał i nie umiał powiedzieć, gdzie jest ten policjant. Złożę odwołanie od umorzenia. Nie spodziewam się efektu, wykrycia sprawcy, ale chodzi o to, że nie kiwnięto palcem w tej sprawie – mówi Twardowski. Poprosiliśmy o komentarz wrocławską policję, ale do tej pory nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
*Zobacz także: *Jarosław Gowin o tropach ws. Tuska. Uchylił rąbka tajemnicy **