Policja za biedna na autocasco
W województwie zachodniopomorskim tylko
pogotowie ratunkowe stać na ubezpieczenie autocasco. Policjanci i
strażacy za uszkodzenie w akcji wozu teoretycznie płacą z własnej
kieszeni - pisze "Głos Szczeciński".
Brak wykupionego AC wynika po prostu z ekonomiki - wyjaśnia nadkomisarz Anna Kurowska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Kto w takim razie ponosi koszty, jeżeli kierowca radiowozu spowoduje kolizję lub wypadek w wyniku czego policyjne mienie zostanie zniszczone? Teoretycznie funkcjonariusz, który siedział za kierownicą robi to z własnej kieszeni. W rzeczywistości policjanci mogą jednak zapewnić sobie luz psychiczny, ponieważ większość, jeżeli nie wszyscy, którzy jeżdżą radiowozami płacą składki na specjalne ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej - w przypadku szkody kwotę do wysokości trzech pensji pechowca wypłaca wówczas ubezpieczyciel. Ubezpieczenie jest jednak dobrowolne. Podobnie wygląda sytuacja w Komendzie Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej - podaje dziennik.
W komendzie wojewódzkiej mamy ubezpieczenie AC tylko dla jednego samochodu. Ponieważ był kupowany z pomocą środków Phare musieliśmy spełnić takie wymaganie - nie ukrywa brygadier Ludwik Kaczyński z KWPSP w Szczecinie. Jeżeli komendanci w terenie mają pieniądze mogą oczywiście auta doubezpieczyć o AC - dodaje. Według gazety, obciążenia psychicznego nie mają za to kierowcy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego, ponieważ jej karetki są ubezpieczone.
Ze względu na to, że sprzęt którego używamy, jest drogi, nasze samochody mają AC, u nas jest to po prostu standard - przyznaje Zbigniew Michalczuk, zastępca dyrektora WSPR. __Gdyby doszło do zniszczenia karetki i sprzętu medycznego, pracownicy nie daliby finansowo rady pokryć takich dużych szkód. Jak pisze "Głos Szczeciński", WSPR przyznaje, że do wypadków dochodzi rzadko, ale instytucji nie stać, żeby aut nie ubezpieczyć. (PAP)