"Policja popełniła błędy ws. Magdy z Sosnowca"
W sprawie zaginięcia Magdy z Sosnowca policja popełniła błędy. Pierwsze przesłuchanie nie było profesjonalne, nie wzięto pod uwagę sprzeczności w zeznaniach matki - ocenił kryminolog, prof. Brunon Hołyst, rektor Wyższej Szkoły Menedżerskiej w Warszawie.
06.02.2012 16:25
Jak mówi prof. Brunon Hołyst sprawa Magdy, bo w historii polskiej kryminalistyki nie było przypadku zaginięcia dziecka w obecności matki. - Zwykle, gdy dzieci ginęły, nie było przy nich rodziców, działo się to np., gdy idąc do sklepu matka zostawiła dziecko w wózku na ulicy. Dodatkowo zainteresowanie mediów sprawiło, że w jakimś sensie sprawa stała się narodową, podobnie jak sprawa Krzysztofa Olewnika - podkreślił kryminolog.
Dodał, że przestępstwa polegające na nieumyślnym spowodowaniu śmierci niemowlęcia są w Polsce sporadyczne, bo dzieciom zwykle towarzyszy duża troska, zarówno w szpitalu, przy narodzinach, jak i później, bo rodzice podejmują działania opiekuńcze. - W przypadku dzieci w wieku roku - dwóch lat śmierć może nastąpić w wyniku wypadku, np. gdy sięgnie ono po niezabezpieczone leki. W pewnym sensie jest to zawinione przez rodziców, ale to dziecko podejmuje pewne czynności, których podjąć nie powinno - mówi Hołyst.
Jego zdaniem policja i prokuratura popełniły w tej sprawie błędy. - Pierwsze przesłuchanie matki nie było profesjonalne, pod uwagę nie wzięto sprzeczności w jej zeznaniach. Na początku matka mówiła, że z dzieckiem, o godzinie 18.00, szła szukać pracy, a później, że chciała odwiedzić matkę. Policja w komunikacie stwierdziła, że zeznania matki są wiarygodne. Gdyby od razu, w pierwszym przesłuchaniu stwierdzono, że matka jest podejrzana, to byłby to sukces policji - zaznacza kryminolog.
- W miejscu wskazanym przez matkę Krzysztofowi Rutkowskiemu nie odnaleziono zwłok Magdy. W takim wypadku należało rozszerzyć zakres poszukiwań. Zwłaszcza, że ruiny budynku kolejowego, w których znaleziono później zwłoki, są w pobliżu komisariatu i idealnie nadawały się do ich ukrycia - dodaje Hołyst.
Zdaniem profesora detektyw Krzysztof Rutkowski posłużył się metodami niedostępnymi policji, jednak - jak podkreślił Hołyst - dostarczył on cennego materiału, który zmienił kierunek śledztwa. - Powiedział, że matka się przyznała i nagrał to potajemnie. Policja i prokuratura powinny jednak zbadać aspekty prawne i etyczne tego postępowania - dodał kryminolog.
Profesor zapytany czy w związku z upublicznieniem nagrania z przyznaniem się matka może dochodzić swoich praw wobec Rutkowskiego, np. w procesie cywilnym, Hołyst wyjaśnił, że Rutkowski naruszył zasadę wzajemnej życzliwości, bo Katarzyna W. mu zaufała, a on potajemnie ją nagrał. - Być może będzie mogła wytoczyć mu proces o ochronę dóbr osobistych - dodał.