Policja polityczna


KGB, STASI, SB. Zadaniem tych zasłużonych formacji policyjnych była czujna ochrona interesów władzy poprzez trzymanie ludzi za twarz. Czasy się zmieniły, ale interesy pozostały, więc i policja polityczna też się może przydać. No, może przynajmniej upolityczniona.

03.11.2003 08:30

Dziś w interesie władzy leży nie tyle trzymanie kogokolwiek za twarz (choć i od tej reguły bywają wyjątki), ile raczej ukrywanie tzw. procederu, czyli szeroko rozumianej działalności przestępczej. Jak wiadomo, ludzie władzy trudnią się przeróżnymi zajęciami, przy czym jednym z naczelnych jest obecnie właśnie proceder, czego dowodzą liczne ujawnione ostatnio afery.

To, co nazywamy aferą, nie jest wszakże niczym innym, jak ujawnionym przestępstwem z udziałem polityka. Gdy jakiś obwieś ukradnie nam portfel, nie mówimy, że mamy do czynienia z aferą, tylko ze zwykłym bandytyzmem. Zarówno jedno, jak i drugie może ścigać policja. Może, ale nie musi. Obwieś ma szanse wyłgać niską szkodliwością społeczną czynu, zaś polityk - na przykład mianować komendanta głównego policji.

Policja, będąc organem z definicji powołanym do ścigania przestępstw, stanowi siłą rzeczy potencjalne zagrożenie dla spokojnego uprawiania procederu przez władzę. Priorytetem i racją stanu jest więc roztoczenie takiej kontroli nad policją, by była ona niczym pensjonarka wobec macho - uległa i pokorna.

Taką pensjonarką ministra Janika był do niedawna komendant Kowalczyk, ale pech chciał, że pogubił się w zeznaniach i musiał odejść. Na szczęście nie ma tego złego i przy okazji wysiudano także jego niezbyt potulnego zastępcę - Rapackiego, który, jako szef Centralnego Biura Śledczego, zamiast odgrywać rolę pensjonarki po prostu wykonywał swoje obowiązki.

Nowi szefowie policji nie popełnią już z pewnością tego błędu.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)