Policja po dwudziestu latach wyjaśniła zagadkowe zaginięcie mężczyzny
Policjanci z Mińska Mazowieckiego po ponad dwudziestu latach wyjaśnili sprawę zagadkowego zaginięcie młodego mężczyzny. Dzięki m.in. badaniom DNA ustalili, że tragicznie zginął on w wypadku kolejowym.
Jak poinformowała PAP Anna Kędzierzawska z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji, 26-letni Waldemar S. z Wólki Konstancja, zaginął w sierpniu w 1985 r. Po zakończeniu pracy spotkał się ze znajomymi, nigdy już jednak nie wrócił do domu. Szukano go wszędzie, u znajomych, w szpitalach. Ówczesna milicja rozpatrywała wiele wątków. Podejrzewano m.in., że znikając z domu chciał uniknąć służby wojskowej. Poszukiwali go też najbliżsi, dzięki nim jego zdjęcia znalazły się w prasie - powiedziała Kędzierzawska.
Po latach do sprawy ponownie wrócili policjanci z zespołu poszukiwań z komendy w Mińsku Mazowieckim. Przejrzeli wiele spraw, w których nie ustalono tożsamości ofiar - m.in. morderstw, wypadków. W końcu doszli do wniosku, że chłopak mógł zostać pochowany jako osoba niezidentyfikowana na Cmentarzu Północnym w Warszawie.
Musieli jednak potwierdzić te przypuszczenia. To wiązało się z koniecznością porównania DNA i ekshumacją zwłok. Skontaktowali się więc z najbliższymi mężczyzny. Jego brat zgodził się na pobranie jego próbki krwi do porównania materiału genetycznego - relacjonowała Kędzierzawska.
Badania laboratoryjne potwierdziły ustalenia policji. Okazało się też, że 26-latek zginął w wypadku kolejowym w Sulejówku, wracając do domu.