"Policja nie jest bez winy". Ratusz: bardzo dobrze sobie poradziła
- Był to dla nas ciężki dzień, były rejony, gdzie została zaatakowana policja, która jednak bardzo dobrze sobie poradziła z odgrodzeniem chuliganów od uczestników marszu niepodległości - powiedziała Ewa Gawor, szefowa biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w Warszawie. Policja i stołeczny ratusz przyznają, że w tym roku incydentów w związku z Marszem Niepodległości było mniej niż w poprzednich latach, ale sytuacja mimo to była niebezpieczna. - Uważam za sukces, że udało się oddzielić grupy chuliganów, które nastawione były tylko na konfrontację siłową. Czasem postawa policji w trakcie odseparowywania ich od uczestników marszu traktowana była jako zbyt stanowcza, ale to były działania w trosce o bezpieczeństwo tych, którzy przyszli świętować - powiedział komendant stołeczny policji Michał Domaradzki.
Krzysztof Bosak ze Stowarzyszenia Marsz Niepodległości stwierdził natomiast, że "policja nie jest bez winy, dała okazję do ataku". - Utworzono kordony tuż przy naszym marszu. Umowa z policją brzmiała: funkcjonariusze będą zachowywać dystans, żeby nikogo nie prowokować - powiedział.
- Dzisiaj rzecznik policji mówi, że to wszystko to była strategia wyłapywania agresywnych osób. Efekt był taki, że policja te osoby wepchnęła w nasz marsz (...) My, jako organizatorzy, nie mamy uprawnień do zatrzymywania agresywnych osób. Możemy tylko ich namawiać, żeby zamiast kamieniami, zaczęli machać flagą Polski. My nikogo nie zachęcamy do łamania prawa i nie jest tak, że pochwalamy akty wandalizmu - tłumaczył Bosak.