Polaków nic nie obchodzi. Przyjeżdżają tylko "na chwilę"
Młodzi Polacy nie tylko nie chcą się integrować ze środowiskiem Brytyjczyków, ale też stronią od Polaków. Dlatego też po ponad 60 latach zamknięto polski klub w Wellingborough, założony przez polskich żołnierzy, którzy osiedlili się na Wyspach po wojnie.
03.02.2012 | aktual.: 03.02.2012 16:40
Lokal, w którym znajdował się dawny klub polskich żołnierzy przy Winstanley Road w Wellingborough, został wystawiony na sprzedaż w ubiegłym tygodniu. W ciągu ostatnich lat liczba członków klubu malała, mimo, że w okolicy Polaków wciąż przybywało. Z danych za 2008 rok wynika, że w samym Northampton mieszka i pracuje ponad 10 tys. imigrantów z Europy Środkowej i Wschodniej, a w całym hrabstwie jest ich około 200 tys.
Northamptonshire to jeden z rejonów, w którym Polaków nie brakuje. To właśnie tutaj pojawiły się pierwsze tłumaczone znaki drogowe, a wielu policjantów zaczęło pobierać lekcje języka polskiego, aby lepiej rozumieć się z nowymi mieszkańcami w okolicy. Dlaczego więc polski klub w takim miejscu przestał istnieć?
Wielka Brytania jako przystanek
Zdaniem Anny Randall z władz byłego klubu, młode pokolenie polskich imigrantów przyjeżdża na Wyspy tylko po pieniądze, a nie po to, aby się tu osiedlić. - Celem tych młodych ludzi jest tylko znalezienie pracy i zarabianie pieniędzy. Nie interesuje ich integracja z lokalną społecznością czy nawet z miejscowymi Polakami. Bardzo rzadko zostają tu na dłużej. Często zmieniają miejsce zamieszkania, jeśli znajdą lepiej płatne zajęcie. Z drugiej strony widać, że starsze pokolenie Polaków chciałoby, aby młodzi bardziej się angażowali - mówi Randall.
Pomiędzy "starą imigracją" a nowymi imigrantami z Polski pojawia się coraz więcej barier i różnic. Jedną z nich jest bariera językowa. - Nawet język polski, którym mówię ja, moja rodzina i moi przyjaciele jest trochę inny od tego, którym posługują się nasi młodzi rodacy pojawiający się w Wielkiej Brytanii. Jak wiadomo język ewoluuje, mieszkam na Wyspach od 60 lat, siłą rzeczy mój polski jest bardziej formalny – zauważa 86-letni Zdzisław Niedowóz, który zamieszkał w Wellingborough zaraz po II wojnie światowej.
Zdaniem 36-letniego Pawła Kuca, który mieszka w Wielkiej Brytanii od dwóch lat, niuanse językowe to jedna z wielu różnic pomiędzy starszym i młodszym pokoleniem polskich imigrantów. - Po wojnie nasi rodacy wiedzieli, że tu zostaną. Dziś Polacy przyjeżdżają tu na krótko, idą do pracy, a potem znikają. Jeśli wiesz, że przyjechałeś tu na stałe, to zupełnie inaczej integrujesz się z otoczeniem. Tymczasem dla większości młodych Polaków Wielka Brytania nie jest drugim domem, tylko przystankiem - mówi Paweł Kuc. - Owszem są ludzie, którzy chcą się spotkać z innymi rodakami, integrować, ale umawiają się przez internet, spotykają w pubach, organizują imprezy dla swojego grona - dodaje.
Coś jednak jest na rzeczy, skoro polski klub w Wellingborough po 60 latach istnienia przestał działać. - To bardzo przykre likwidować takie miejsce. Ten klub był przez dziesiątki lat związany z lokalną społecznością - mówi Anna Randall.
Małgorzata Słupska