Polak zmarł przez stres. Policjanci mu nie pomogli
87-letni Polak wybrał się na długą, samochodową przejażdżkę, podczas której się zgubił. Odnalazła go policja, ale mężczyzna kilka godzin później zmarł w wyniku stresu i zdenerwowania. Sądowe dochodzenie potwierdziło zaniedbania ze strony brytyjskich policjantów.
Hipolit Łęgowski przejechał ponad 200 mil (ok 320 km). 27-godzinną podróż rozpoczął w Shifnal w hrabstwie Staffordshire. Starszego mężczyznę zatrzymała policja w Devon - jechał dość chaotycznie, widać było, że się zgubił i jest zdezorientowany. Policjanci przesłuchali 87-latka na komisariacie. Następnie pozwolono mu wsiąść w samochód i jechać dalej.
Policjanci mogli się bardziej postarać
Dwa dni później rodzina polskiego imigranta zgłosiła jego zaginięcie. Następnego dnia znaleziono zwłoki Hipolita Łęgowskiego. Znajdowały się na polu kukurydzy w pobliżu Hartland. Sprawa trafiła do sądu, gdzie przeanalizowano rolę policjantów. Zdaniem przysięgłych policjanci mogli bardziej się postarać i otoczyć należytą opiekę starszego, zdezorientowanego mężczyznę.
W sądzie odtworzono nagrania z przesłuchania Polaka. Oficer wyjaśnia kierowcy, że "jest daleko od domu", ten jednak twierdzi, że "wcale nie, to tylko pół godziny drogi". Następnie 87-latek mieszkający w Wielkiej Brytanii od II wojny światowej, twierdzi, że "nie jest chory i jest w stanie sam dotrzeć do domu". Policjanci po zakończonym przesłuchaniu eskortowali Polaka do wjazdu na autostradę. Wtedy widziano go żywego po raz ostatni.
Zdaniem patologa sądowego, mężczyzna zmarł z przyczyn naturalnych, chorował jednak na serce. Bardzo możliwe, że zgon spowodował "stres i zdenerwowanie" wizytą na komisariacie, przesłuchaniem i daleko droga do domu. Ława przysięgłych przychyliła się do tego wniosku, jednak stwierdzono, że "nie ma stuprocentowej pewności, że to zaniedbania policji spowodowały zgon".
"Miałem obawy, co do jego stanu psychicznego"
Jeden z policjantów, który brał udział w zatrzymaniu i przesłuchaniu Polaka został ukarany dyscyplinarnie. Policyjna komisja wewnętrzna stwierdziła, że w tym przypadku oficerowie powinni "bardziej się postarać i zrobić dużo więcej, aby pomóc panu Łęgowskiemu". - Kiedy zatrzymywaliśmy jego samochód, myśleliśmy, że kierowca jest pijany. Potem mieliśmy podejrzenia, że ten człowiek cierpi na demencję. Był bardzo zdezorientowany. Myślał, że jest blisko miasta, w którym mieszka. Miałem obawy, co do jego stanu psychicznego i tego czy uda mu się dojechać do domu - przyznaje jeden z policjantów, który brał udział w zatrzymaniu Polaka.
- Od czasu tego zdarzenia wprowadziliśmy nowe procedury i szkolenia dla policjantów. Ma to na celu poprawienie ich relacji z osobami starszymi, zdezorientowany i bezbronnymi. Współpracujemy z psychologami, staramy się do każdej sprawy podchodzić indywidualnie. Przy tej okazji chcielibyśmy po raz kolejny przekazać wyrazy współczucia rodzinie pana Łęgowskiego - mówi rzecznik policji w Devon.
Małgorzata Słupska