PolskaPolak z Polakiem idą na noże

Polak z Polakiem idą na noże

Aż 67% osób biorących udział w ankiecie WP deklaruje, że nie lubi mieszkańców jakiegoś miasta. Zdecydowanie mniej, bo 28%, jest przeciwnego zdania. – Jesteśmy nieszczerzy, zawistni i myślimy stereotypowo. Niestety, są to nasze cechy narodowe – komentuje wyniki badania psycholog Aleksandra Ewa Budziak.

Polak z Polakiem idą na noże
Źródło zdjęć: © wptv-wybory

24-letni Kamil przeprowadził się do Gdańska trzy lata temu, kiedy rozpoczynał studia na politechnice. Mówi, że Trójmiasto nie lubi warszawiaków i często spotykają się oni z obraźliwymi komentarzami pod swoim adresem. Warszawa stoi bowiem najwyżej w hierarchii polskich miast, zarówno ze względu na wysokie zarobki, jak i standard życia oraz możliwości rozwoju. – Mieszkańcy mniejszych miast mają przez to kompleks niższości – tłumaczy Kamil. Przyznaje, że sam pała niechęcią do Poznania. Miasto to kojarzy mu się z ekskluzywnym i mocno imprezowym życiem, a mieszkańcy często obnoszą się tym, co mają. Przytacza historię chłopaka, który poszedł do klubu z portfelem wypchanym dwoma dwustu złotowymi banknotami. Ostentacyjnie otwierał go przy innych, chełpiąc się zawartością. Potem przez cały tydzień jadł chleb i popijał go wodą, bo nie stać go było na nic innego.

– Poznań to miasto lanserów – ocenia krótko Kamil.

Internauta o nicku krótko-pis nie lubi mieszkańców Krakowa, bo uważa ich za "moherową inteligencję, której bereciki uciskają mózg, w efekcie czego nie dopływa do niego krew". Również Kasia, 30-letnia warszawianka, mówi, że od lat nie lubi mieszkańców Krakowa, bo ciągle przypominają o tym, że była tam kiedyś stolica. – Jakbyśmy wyrządzili im wielką krzywdę, przenosząc ją tutaj – tłumaczy. Podobnego zdania jest 27-letni Piotrek: "Krakusy są według mnie strasznie zakompleksieni. Ciągle przypominają, że zabraliśmy im stolicę, przez co sami proszą się o to, żeby ich nie lubić”.

Podział na „my” i „oni”

– Antagonizmy pomiędzy mieszkańcami poszczególnych miast czy regionów Polski związane są m.in. z tym, że od dziecka wychowywani jesteśmy w duchu rywalizacji – mówi psycholog Aleksandra Ewa Budziak. Taka atmosfera sprawia, że my, Polacy, jesteśmy zazdrośni, zawistni i nieszczerzy wobec siebie, co często prowadzi do konfliktów, z których zwykle nie wyciągamy wniosków. Psycholog uważa, że zaostrzamy sytuację, skłaniając się w stronę przemocy, co powoduje wzrost kryminogenności w naszym kraju. – Nie szanujemy opinii innych, tylko usilnie próbujemy postawić na swoim – mówi.

Inaczej uważa socjolog, dr Lech Nijakowski. Jego zdaniem nie należy przeceniać zjawiska nienawiści między mieszkańcami różnych miast w Polsce, bo zamieszek i aktów przemocy pomiędzy grupami młodzieży lub kibiców nie można przenosić na całą populację jako nastawienia większości mieszkańców. Tożsamość regionalna jest w Polsce relatywnie bardzo słaba, silniejsza jest tożsamość lokalna. Istnieją antagonizmy między pewnymi regionami czy miastami, ale jest to bardziej mechanizm działający na poziomie dowcipów, docinków, pojęć i stereotypów, a nie nienawiści czy ksenofobii. Zdaniem dr. Nijakowskiego przypadki napaści na mieszkańców innych miast czy regionów są skrajne i nie można ich uogólniać na całe społeczeństwo. W niektórych europejskich krajach, jak na przykład w Hiszpanii i Niemczech, napięcia między mieszkańcami poszczególnych regionów lub miast są dużo silniejsze. Podział na „my” i „oni” jest uniwersalny, gdyż występuje we wszystkich społeczeństwach.

Budziak uważa, że poza tym, że jesteśmy wychowywani w duchu nieszczerości, rywalizacji i zawiści, to od najmłodszych lat wpaja nam się różne stereotypy i uprzedzenia. Nie ma w nas otwartości na inność i nie akceptujemy tego, że ktoś może mieć inne poglądy i pomysły. Tymczasem dr Nijakowski nawiązuje do żartów, odzwierciedlających różne nastawienie miast czy regionów do siebie nawzajem. Na tej podstawie można by sądzić, że Warszawa nie lubi się z Krakowem, ani z Poznaniem, jednak, jak zauważa socjolog, badania pokazują, że dotyczy to małego odsetka mieszkańców. Ponadto nie można utożsamiać deklaracji postaw z gotowością do wrogiego działania.

Warszawiak za dużo zarabia

W badaniu instytutu SMG/KRC, przeprowadzonym pod koniec 2008 r. na zlecenie „Gazety Wyborczej”, 26% wrocławskich respondentów odpowiedziało, że „zdecydowanie nie lubi” i „raczej nie lubi” Warszawy. U 39% ankietowanych stolica nie wzbudziła ani złych, ani dobrych emocji. Okazuje się, że największą sympatią darzą warszawiaków i jej mieszkańców osoby z Lublina, Łodzi i Trójmiasta, a najmniej Poznania i Krakowa. Aż 60% respondentów odpowiedziało, że warszawiakom najbardziej zazdrości… wysokich zarobków.

Nieprzychylne nastawienie mieszkańców miast do siebie przejawia się m.in. w rywalizacji drużyn piłkarskich, jak choćby drużyny Legia Warszawa z drużyną Widzew Łódź lub Lechem Poznań. Wrogość przejawia się tam poprzez wzajemne zaczepki, bijatyki, transparenty i obraźliwe piosenki. Podobnie jest z meczami siatkówki, gdzie widać antagonizm między kibicami drużyn z Częstochowy i Rzeszowa.

Wzajemną niechęć mieszkańców różnych miejscowości do siebie nawzajem widać m.in. na przykładzie komentarzy Internautów WP. Użytkownik o nicku Jaa pisze, że warszawiaków i krakusów nie lubi, bo są zarozumiali i przekonani, że nie ma w Polsce fajniejszych i mądrzejszych ludzi. Tymczasem krakowianie uważają, że ich miastu należy się splendor ze względu na to, że jest ono stare i zabytkowe. Basmider zarzuca mieszkańcom stolicy, że mają bezczelnych kierowców. Cozix pisze, że wszystkie wzajemne spory i zarzuty są w głównej mierze zasługą tradycji stadionowej. Na przykład Legia Warszawa i Motor Lublin od zawsze się nie lubili: „To wszystko przechodzi na mieszkańców i lublinianie postrzegają warszawiaków jak ważniaków zadufanych w sobie, a warszawiacy traktują Lublin jak małe miasteczko, a jego mieszkańców jak jakichś ciemniaków. Tak samo Bydgoszcz i Toruń. Przecież nie wszyscy mieszkańcy tych miast są tacy, jak sugerują to stereotypy. No ale właśnie ludzie mają skłonność do standaryzacji i
generalizowania wszystkiego”.

21-letni Jabadabadu pisze, że od urodzenia mieszka w Warszawie, a ludzie spoza stolicy są dla niego jak inny świat. „Nie wiem czemu, ale ci ludzie w moim odczuciu są bardzo zawzięci. Nie popuszczą ci chociażby złotówki. Zauważyłem, że każdy z nich walczy tylko o siebie. Inni w ogóle ich nie obchodzą. Byle oni mieli najlepiej” – pisze Internauta. Zdaniem Yeti warszawiaków nie lubi większość osób spoza stolicy: „Wątpię, by byli tylko z Lublina. Sam jestem z Pomorza, a o warszawiakach nie mówi się tutaj w superlatywach”.Wiesiek pisze wprost: "Jestem rolnikiem i mam Warszawę i warszawiaków w d...".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (150)