Polak, Węgier - nie bratanki?
Na niedzielnym szczycie UE Donald Tusk nie poparł węgierskiego planu unijnej pomocy dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Węgierski socjolog prof. Pal Tamas na łamach "Gazety Wyborczej" wyjaśnia, że nie będzie to miało większego wpływu na obopólne relacje, choć zaznacza, że Polska nie ma co liczyć na poparcie "jakiejś antyrosyjskiej inicjatywy zgłaszanej na forum UE".
Nie sądzi on, by w efekcie stanowiska polskiego rządu w Brukseli, doszło do dramatycznego spięcia między naszymi krajami. - Węgry nie są takie pamiętliwe - mówi socjolog Węgierskiej Akademii Nauk w Budapeszcie. - Zresztą nie o Polskę w całej tej sprawie chodzi, tylko o Niemcy, bo to Angela Merkel odrzuciła nasz plan. Nie mieliśmy zresztą większych nadziei na to, że się powiedzie. Premier Ferenc Gyurcsany po prostu testował kraje Zachodu - wyjaśnia socjolog.
Ale na pytanie czy w przyszłości można sobie wyobrazić montowane przez Polskę sojusze europejskie, w których znajdą się Węgry, rozmówca "Gazety Wyborczej" odpowiada, że nie jest to takie jednoznaczne.
- Nie sądzę, aby była zagrożona współpraca w przyszłości w strategicznych sprawach. Ale nie spodziewajcie się, że węgierska opinia publiczna albo klasa polityczna poprze jakąś antyrosyjską inicjatywę zgłaszaną w UE przez Polskę - mówi Tamas. - Nasz stosunek do Rosji jest dużo bardziej neutralny niż wasz. Nie postrzegamy Moskwy jako strategicznego wroga, niedźwiedzia czy wschodniego autokraty. Nie mamy w tym względzie polskiego kompleksu.