Polak spalił w Czarnogórze las. Służby "nakazały" mu rozpalić ognisko
Dawid Szydło zgubił się w lesie, a ognisko rozpalił, by zauważyli go ratownicy. Jak twierdzi - wykonywał polecenia służb. Powstał pożar, z którym strażnicy walczyli kilka dni. Straty oszacowano na trzy miliony euro. Polak trafił do czarnogórskiego aresztu, a rodzina próbuje ściągnąć go do Polski. - Mam nadzieję, że pozwolą mu opuścić celę - mówi w rozmowie z WP Daria Szydło, siostra Dawida.
13.10.2017 | aktual.: 13.10.2017 16:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Polak został zatrzymany pod koniec sierpnia w okolicach Baru, na południu Czarnogóry.
"Siedzi z kryminalistami"
- Nasi rodzice pojechali na widzenie w zeszłym tygodniu. Dawid bardzo plakał i schudł osiemnaście kilo - opowiada w rozmowie z WP Daria Szydło, siostra Dawida.
Polak siedzi w czarnogórskim areszcie już ponad miesiąc. - Jest w celi z kryminalistami i czeka na rozprawę - żali się jego siostra.
Ogień rozpalił na polecenie służb
Feralnego dnia Dawid zgubił się w górach. Było bardzo gorąco i skończył mu się zapas wody. - Musiało być tragicznie - opowiada Daria Szydło. Jak mówi, Dawid postanowił zadzwonić po służby ratunkowe. Tam dyspozytor poprosił o współrzędne GPS, aby móc go namierzyć. Dawid był jednak w miejscu, gdzie współrzędnych nie mógł ustalić. Potem kazał ściągnąć koszulkę, zahaczyć na wysokim kiju i mahać. Tego jednak nie mogli dostrzec ratownicy.
Ostatecznie dyspozytor miał polecić Dawidowi, aby ten rozpalił ognisko. Polak wykonał polecenie, co skończyło się tragicznie. - Zdawał sobie sprawę, że tam jest bardzo niebezpiecznie i nie chciał rozpalać tego ogniska. Oni mu wręcz nakazali - opowiada Szydło.
Patrzyli na niego jak na zbrodniarza
Jednak ostatecznie służby ratownicze na miejsce nie dotarły - Dawid został uratowany przez cywili, a nie ratowników - opowiada siostra. Ratował go rezydent i właściciel hotelu, w którym byli zakwaterowani. Potem pojechał z nimi na komisariat, by złożyć zeznania i wyjaśnić, dlaczego rozpalił ognisko.
- Tam wszyscy patrzyli na niego jak na zbrodniarza - opowiada siostra, która podejrzewa, że jej brata chcą uwikłać w "coś więcej" i próbować oskarżyć również o straty z poprzednich pożarów.
Chcą wyciągnąć Dawida z aresztu
Rodzina organizuje zbiórkę pieniędzy, która są potrzebne na pomoc prawną, opłacenie tłumacza i powrotu do kraju. - Adwokat z urzędu zupełnie nie orientuje się w sprawie Dawida - żali się jego siostra. Sam Dawid napisał nawet list do prezydenta Andrzeja Dudy.
Najważniejsze jest jednak dla nich to, by Dawid wyszedł z aresztu. Rozprawa odbędzie się w piątek, 13 października.