Polak potrzebny od zaraz
Przez ostatni rok co najmniej pół miliona osób znalazło legalną pracę za granicą. Ochroniarze, naukowcy, kierowcy, cieśle, dekarze, budowlańcy, a teraz także farmaceuci to najbardziej poszukiwani specjaliści na zagranicznych rynkach pracy. Legalne zatrudnienie mają niemal od ręki, a ich dochody to wielokrotność tego, co mogliby zarobić w Polsce.
01.07.2005 | aktual.: 01.07.2005 09:06
Karolina Kiryłowicz, studentka politologii na Uniwersytecie Wrocławskim, 1 lipca rozpoczyna pracę w niemieckiej sieci McDonalds. Załatwiła ją, korzystając z pośrednictwa biura pracy ZAV w Bonn oraz Fundacji Rozwoju Śląska z Opola. – Starania rozpoczęłam pod koniec ubiegłego roku. Przeszłam dwukrotną weryfikację i wreszcie w maju otrzymałam potwierdzenie o zatrudnieniu przez sieć barów szybkiej obsługi – mówi. – W liście była też informacja o zakwaterowaniu, kosztach wyżywienia oraz pensji. Karolina zarobi nieco ponad 6 euro za godzinę roznoszenia posiłków oraz 15 procent premii za nadgodziny i pracę nocną. Miesięczna opłata za noclegi to 217 euro, za wyżywienie – 62. Krzysiek, chłopak Karoliny, zatrudnienie znalazł przy obsłudze lotniska w Monachium. Zarobi prawie 10 euro za godzinę.
Emilia Lenkiewicz, absolwentka biochemii na Politechnice Wrocławskiej, rok temu zatrudniła się w Holandii na jednym z uniwersytetów. – Zaczęłam od robienia doktoratu, a teraz mam etat, bardzo dobrą pensję, dostęp do laboratoriów i szansę na rozwój zawodowy – twierdzi. – Nie jestem tu jedyna. Spotkałam nawet kolegów z mojego roku. – Specjalista z Polski dostaje pracę niemal od ręki. Im trudniejsza dyscyplina naukowa i rzadsza specjalność, tym możliwości większe. Ludziom z Zachodu nie chce się wkuwać matematyki czy fizyki. To szansa dla nas – opowiada Paweł Walentynowicz, szef amsterdamskiego biura EstEnter, który pomaga Polakom szukać pracy i zakładać własne firmy.
Dobra służba zdrowia Tendencję tę potwierdza popularność polskich farmaceutów. W ostatnim czasie na pracę w irlandzkich i brytyjskich aptekach zdecydowało się 16 osób z Dolnego Śląska. W kraju było ich 231. Podobnie jest z lekarzami i pielęgniarkami. – W naszym banku danych jest tysiąc osób oczekujących na nostryfikację dyplomu i wyjazd do pracy we Włoszech. Trafią na oddziały intensywnej opieki medycznej, sale operacyjne i do opieki geriatrycznej. Pielęgniarka zarobi co najmniej tysiąc dwieście euro – mówi Aneta Matuszak z Business Service Polska we Wrocławiu. Aż 700 lekarzy pobrało z Dolnośląskiej Izby Lekarskiej dokumenty potwierdzające kwalifikacje. Ilu wyjechało – trudno ocenić. Pewne jest, że za granicą zarobią 10 – 15 razy tyle co w kraju.
Dekarz też może Holenderscy znajomi Pawła Walentynowicza fachowców z Polski witają z otwartymi rękoma. Tani, dokładni i solidni – tym różnią się od miejscowych. – Na ekipę remontową czeka się w Amsterdamie trzy miesiące. Ceny za malowanie czy kafelkowanie są horrendalne – twierdzi. – Dlatego, gdy pojawili się nasi, klienci wpadli w zachwyt, a właściciele warsztatów dostali białej gorączki. Nie byli już jedyni na rynku. – Trzeba jednak zacząć od zmiany mentalności. Ktoś, kto nie wywiązuje się z ustalonych terminów i nie dotrzymuje słowa, nie otrzyma zlecenia – twierdzi. – Formalności są uciążliwe, ale możliwe do przeskoczenia. Właśnie w tym miejscu rozpoczynają się kłopoty Polaków biznesmenów. – Nasze firmy, nawet te najmniejsze, są ofiarami nagonki o podłożu politycznym. Dlatego tak trudno za granicą prowadzić choćby skromną działalność – twierdzi Zbigniew Sebastian, prezes Dolnośląskiej Izby Gospodarczej. – Polacy chcą płacić podatki, ubezpieczenia i wykonywać usługi, ale w niektórych krajach prewencyjnie
im się to utrudnia. Najbliższy przykład to drastyczne kontrole polskich firm w Niemczech, urządzane na wniosek miejscowych związków zawodowych. Wielokrotnie odbywały się w asyście psów policyjnych, a polskich pracowników skuwano kajdankami i wydalano. W końcu marszałek Sejmu zdecydował się interweniować u przewodniczącego Bundestagu. Niemcy będą musieli wyhamować.
Znaleźć każdy może Zachód wchłonie specjalistów w niemal każdej dziedzinie. Potrzebuje kierowców ciężarówek, ustawiaczy maszyn, frezerów, spawaczy, majstrów budowlanych, rzeźników, barmanów, speców od artystycznej obróbki drewna. Zarobki są konkurencyjne w stosunku do krajowych. Kucharz w Hiszpanii może liczyć na równowartość 4 tys. zł, murarz we Francji na 7 tys. zł. O tysiąc złotych więcej zarobi mistrz budowlany w Hiszpanii. Jednak nie każdej pracy nasi rodacy chcą się podjąć. Nie było chętnych do pracy w charakterze konserwatora taboru lotniczego w Irlandii ani informatyków do Francji. – Od niedawna niemieccy pracodawcy zatrudniający Polaków mają obowiązek płacenia ubezpieczenia. Nie wiemy jeszcze, czy to nie wpłynie na zmniejszenie ofert zatrudnienia – twierdzi Tadeusz Zieliński, szef wrocławskiej filii Dolnośląskiego Urzędu Pracy. – Z naszych statystyk wynika, że co roku do tego kraju wyjeżdża 50 tysięcy Dolnoślązaków. To najpopularniejszy kraj wśród poszukujących pracy. Kolejne miejsca zajmuje Wielka
Brytania, Włochy oraz Irlandia. Spora grupa naszych rodaków decyduje się na pracę w Czechach – zarabia tam prawie 9 tys. osób. W trzech krajach można szukać jej bez specjalnych zezwoleń. Po Wielkiej Brytanii, Irlandii i Szwecji na Polaków chce się otworzyć holenderski rynek pracy. Tamtejsze organizacje zawodowe z branży budowlanej chcą, by nastąpiło to już w przyszłym roku.
Agata Ałykow, (Polskapresse)