Świat"Polacy znów spierają się o wypędzenia Niemców"

"Polacy znów spierają się o wypędzenia Niemców"

W Polsce znów rozgorzała debata historyczna i
znów chodzi o Niemcy, wypędzenia oraz własną winę - pisze
dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

17.05.2008 | aktual.: 17.05.2008 19:07

Gazeta informuje o polemikach w Polsce wokół publikacji "Niemcy w Polsce 1945-1950. Wybór dokumentów" (2000 r.) pod redakcją Włodzimierza Borodzieja i Hansa Lemberga, ostro skrytykowanej - jak pisze "FAZ" - na łamach opiniotwórczego dziennika prawicy "Rzeczpospolita" przez historyka Bogdana Musiała.

"Po sporze o "antypolskie" tezy Jana Tomasza Grossa, którego książka o powojennych pogromach Żydów skłoniła na początku roku obóz narodowy pod wodzą "Rzeczpospolitej" do wyjścia na barykady, atak Musiała na Borodzieja jest kolejnym dużym punktem zapalnym w polskich zmaganiach o interpretację historii" - ocenia autor artykułu w "FAZ" Konrad Schuller.

Chodzi o publikację Musiała w "Rzeczpospolitej (2-4 maja 2008 r.) pt. "Niewinny Stalin i źli Polacy". Bogdan Musiał pisze m.in., że Borodziej propaguje tezę o "rzekomej polskiej genezie wypędzeń".

"Włodzimierz Borodziej przedstawia powojenne władze komunistyczne w Polsce jako samoistne i samodzielnie działające podmioty polityczne, które z własnej inicjatywy podjęły się przejęcia byłych niemieckich ziem wschodnich. Wedle tej wersji rola Stalina ogranicza się właściwie do udzielenia zgody na te zamysły oraz do udzielenia im poparcia na konferencji w Poczdamie latem 1945 roku" - pisze Musiał.

Według niego teza ta wpisuje się w "zapotrzebowanie ze strony niemieckiej, jak również w komunistyczną propagandę.

Publicysta "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ocenia, że lektura pracy Borodzieja i Lemberga nie potwierdza większości stawianych w "Rzeczpospolitej" zarzutów. Według Schullera nie widać w niej śladu twierdzenia o czysto polskiej genezie wysiedleń Niemców.

"Wręcz przeciwnie: Borodziej i Lemberg zadają sobie wiele trudu, by po pierwsze pokazać wywołaną przez Niemcy wojnę jako pierwszą przyczynę wypędzeń, a po drugie by opisać decydującą rolę Brytyjczyków, Amerykanów i Sowietów w wysiedleniach Niemców" - pisze Schuller, zaznaczając, że historycy nie przemilczeli też roli "wykonawców", czyli komunistycznych władz Polski.

Schuller informuje, że "ataki Musiała odbiły się szerokim echem" w polskich mediach oraz polityce. "W parlamencie narodowa prawica oburza się z powodu "hańby", że polski historyk przedstawia "fałszerstwo historii za pomocą niemieckich argumentów" - pisze publicysta "FAZ".

Jego zdaniem Musiał także dlatego trafił w gusta "patriotycznego" obozu, bo przedstawił Borodzieja jako tego, który głosi tezy odpowiadające "zapotrzebowaniom strony niemieckiej" oraz inspirowane przez komunistów, czego dowodem miałaby być przeszłość rodziny Borodzieja.

"Mieszanka historycznych argumentów i ataków personalnych jest z punktu widzenia polskiej prawicy usprawiedliwiona: jedno od drugiego nie da się oddzielić, bo tylko w wyniku identyfikacji i potępienia postkomunistycznej "siec" w cechu historyków możliwe jest rzetelne pisanie o historii" - komentuje Konrad Schuller.

Według niego ta sama logika towarzyszyła zarzutom PiS wobec premiera Donalda Tuska, któremu niegdyś w czasie kampanii wyborczej wytykano "dziadka w Wehrmachcie".

"Polska jeszcze długo będzie musiała zmagać się ze sobą, zanim zostanie uznane to, co eseista Jan Józef Lipski wypowiedział już w 1981 roku: "Zło nam wyrządzone, nawet największe, nie jest jednak i nie może być usprawiedliwieniem zła, które sami wyrządziliśmy" - konkluduje Konrad Schuller.

Anna Widzyk

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)