Polacy zarabiają oddając krew w Niemczech
W centrum Goerlitz niemiecka firma skupuje krew. Połowę dawców stanowią Polacy z okolicy. Zarabiają na wakacje, ciuchy, piwo - pisze "Gazeta Wyborcza".
07.08.2007 | aktual.: 09.08.2007 05:55
Anna ma 42 lata i mieszka w Zgorzelcu. Oddaje z mężem osocze w Niemczech mniej więcej co tydzień przy okazji zakupów.
Damian ma 18 lat, też jest ze Zgorzelca. Jak zarobi na osoczu, pojedzie na tydzień nad morze.
Przemek i Szymon zrobili w tym roku maturę, mieszkają w niedalekiej Bogatyni. Zbierają na "malucha".
55-letni Zdzisław mieszka na wsi pod Zgorzelcem. Jako ochroniarz pilnuje budowy autostrady. W Niemczech nie chcieli jego osocza, więc wygarnął pobierającemu krew polskiemu lekarzowi, że to zdrajca, bo pracuje dla Niemców.
W Polsce za oddanie krwi lub osocza można dostać najwyżej sześć tabliczek czekolady. W Niemczech na tym się zarabia.
Firma Haema wszystkie placówki ma we wschodniej części Niemiec. Kilka miesięcy temu zainwestowała milion euro w piętnastą stację w Goerlitz oddzielonym tylko Nysą od Zgorzelca. Połowa z kilkuset dawców w Goerlitz to Polacy.
Haema skupuje krew i osocze, które sprzedaje do Austrii. Z osocza produkuje się immunoglobuliny, leki wzmacniające układ odpornościowy. Za pół litra krwi Haema płaci 20 euro, za trzy czwarte litra osocza - 15. Krew można oddać cztery razy w roku, osocze aż 36. Jeśli osocze odda się ponownie w ciągu miesiąca, Haema płaci dodatkowo 5 euro. Za każdego przyprowadzonego dawcę dokłada 15 euro. (PAP)