Polacy żądali odwołania bułgarskiego dowódcy w Karbali?
Przyczyną zmiany na stanowisku dowódcy
bułgarskiego batalionu w irackiej Karbali są rozbieżności z
polskim dowództwem międzynarodowej dywizji, pisze
największy bułgarski dziennik "Trud".
W niedzielę bułgarskie ministerstwo obrony poinformowało, że dowódca drugiej zmiany batalionu bułgarskiego pułkownik Nasko Luckanow został odwołany i zastąpiony przez płka Petko Liłowa. Stało się to dwa tygodnie po zakończeniu rotacji batalionu i objęciu funkcji przez Luckanowa.
Jako oficjalną przyczynę dymisji ministerstwo podało nieznajomość języka angielskiego przez Luckanowa. Tymczasem według gazety "Trud" to "polskie dowództwo w Babilu nie chciało z nim współpracować. Polacy zadzwonili do szefa Sztabu Generalnego bułgarskich sił zbrojnych generała Nikoły Kolewa i zażądali odwołania Luckanowa". Polacy uznali, że m.in. bułgarski oficer nie miał wystarczających zdolności organizacyjnych, pisze "Trud".
Gazeta przypomina, że rozbieżności między Bułgarami i polskim dowództwem pojawiają się nie po raz pierwszy. "Miesiąc przed zamachem (z 27 grudnia 2003 roku w Karbali, w którym zginęło pięciu Bułgarów) dowództwo polskie porozumiało się z miejscowymi szejkami za plecami naszych. Po zamachu zaś rozkazy Polaków były nieadekwatne i nawet pierwszy dowódca batalionu bułgarskiego płk Petko Marinow wahał się, czy je wypełniać. Po złożeniu raportów Amerykanie odwoływali je jako nietrafne", pisze "Trud".
Dziennik twierdzi także, że bułgarskie dowództwo myślało o zamianie Luckanowa jeszcze przed wyjazdem drugiej zmiany batalionu. On jednak miał zagrozić, że jeżeli nie pojedzie, to część żołnierzy zrezygnuje i cała misja może nie dojść do skutku.
_ "Oficerowie potwierdzili, że niemała część ochotników zapisała się do udziału w misji ze względu na obecność Luckanowa, który stworzył batalion szybkiego reagowania w brygadzie zmechanizowanej w Kazanłyku. Eksperci wojsk lądowych dali jednak negatywną charakterystykę Luckanowowi i stwierdzili, że nie jest on odpowiedni do pełnienia misji w Karbali, z powodu jej specyfiki. Do tej misji potrzebny jest człowiek taktowny i ze zdolnościami dyplomatycznymi, który potrafiłby kontaktować się z miejscowymi szejkami i przywódcami religijnymi"_, pisze "Trud".
Dziennik cytuje wyższego rangą oficera, według którego wybór dowódcy batalionu był bardzo trudny, ponieważ większość wykwalifikowanych oficerów opuściła bułgarską armię.
W swojej publikacji "Trud" wraca do oskarżeń wobec polskiego dowództwa dywizji, które pojawiły się po zamachu z 27 grudnia. Były wiceminister obrony Ilja Marinow, ojciec ówczesnego dowódcy batalionu płka Petko Marinowa, oskarżył Polaków o zdradzenie Bułgarów. Jednak w publikowanym w minionym tygodniu raporcie komisji Ministerstwa Obrony Bułgarii i Sztabu Generalnego, która badała okoliczności ataku, wyrażono podziękowanie ówczesnemu polskiemu dowódcy międzynarodowej dywizji w środkowo-południowej strefie w Iraku, generałowi Andrzejowi Tyszkiewiczowi i nie wysunięto żadnych zarzutów.
Po zamachu 62 żołnierzy z drugiej zmiany bułgarskiego kontyngentu zrezygnowało z udziału w misji. Obecnie w Karbali pełni służbę batalion bułgarski w zmniejszonym składzie 420 osób.(iza)