Polacy wygrali z holenderskim pracodawcą
Sezonowi robotnicy z Polski nie chcieli
pracować ponad siły przy zbiorze sałaty w Holandii. Bunt
przypłacili utratą pracy. W piątek sąd w Roermond nakazał ich
przyjąć i wypłacić zaległe pieniądze - podaje "Gazeta Wyborcza".
"Mam nadzieję, że Holendrzy zaczną inaczej traktować i nas, i innych pracowników" - cieszyła się 25-letnia Marzena z woj. lubelskiego. Blisko 180 polskich robotników z różnych województw od maja zatrudnionych było w gospodarstwie w holenderskiej wiosce Meterik - informuje dziennik.
"Po 12 godzin na kolanach ścinaliśmy sałatę" - opowiadał gazecie Łukasz z Witnicy w woj. lubuskim. Według niego, pracodawca zażądał, by zostawali nawet po 16 godzin. Odmówili. Właściciel gospodarstwa kazał im wracać do Polski - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
W połowie czerwca wszyscy zastrajkowali. Farmer ustąpił, ale wkrótce odseparował od reszty dziesięć osób, które uznał za prowodyrów. "Stwierdził, że źle pracujemy i nas wyrzucił" - relacjonował Łukasz. Kilku Polaków znało angielski. Dzięki temu skontaktowali się z holenderskimi związkami zawodowymi FNV. Przy ich wsparciu poszli do sądu - pisze dziennik.
"Uznaliśmy, że pracodawca złamał przepisy prawa pracy, dlatego postanowiliśmy im pomóc" - opowiadał gazecie Wim Baltussen z centrali FNV. "Oskarżenia farmera wydały nam się mocno naciągane. Po wyroku sądu musi ich przywrócić do pracy lub wypłacać im wynagrodzenie do końca kontraktu" - dodał.
Całą historią interesują się holenderskie media, a poszkodowani Polacy spotykają się z bardzo przyjaznymi reakcjami - podkreśla "Gazeta Wyborcza".