ŚwiatPolacy wszędzie robią wiochę?

Polacy wszędzie robią wiochę?

Polacy wszędzie robią wiochę. Nieprawda, wszyscy robią wiochę, ale czepiają się tylko nas. Bzdura, najbardziej sami na siebie najeżdżamy a potem mamy pretensje nie wiadomo do kogo. Takie, a raczej dużo bardziej gorące dyskusje o Polakach w świecie, głównie prowadzone przez samych Polaków, to nasza codzienność. I dowód, że jakiś mól nas gryzie.

Polacy wszędzie robią wiochę?
Źródło zdjęć: © AFP | Derrick Ceyrac

07.02.2011 | aktual.: 08.02.2011 12:25

Co ci Wyspiarze, tak naprawdę o nas myślą? Raz mówią pochlebnie - żeśmy dobrzy fachowcy, pracowici, pobożni. A innym razem, że zaniżamy płace, wyłudzamy zasiłki, a ostatnio napisali, że także odszkodowania wypadkowe. W rozmowach jesteśmy gotowi przyznać, że słyszało się o jednym czy drugim takim przypadku. Tak samo jak o tym, że ktoś tam lekko lub nieco poważniej rozminął się z prawem, ale przecież nie może to rzutować na opinię o nas wszystkich.

Przynajmniej nam się wydaje, że rzutuje albo, że rzutować może. W rzeczywistości bowiem, nie wiemy co o nas Brytyjczycy sądzą, w każdym razie gdy idzie o zdanie tzw. opinii publicznej. Od dawna nie było okazji poczytać żadnego sondażu obrazującego, jak nas Wyspiarze postrzegają i jakie mają zastrzeżenia. Może to świadczyć i o tym, że mniej sobie nami zaprzątają głowę, niż nam się wydaje. Albo - niż byśmy sobie życzyli. Wnioskowanie z indywidualnych opinii jest natomiast cokolwiek ryzykowne. Zależy, w jakich okolicznościach były wyrażane. Niemniej jednak, można coś niecoś wydedukować. Nietrudno nabrać przekonania, że Wyspiarze traktują nas jak... ubogich krewnych.

Bez nas zarosną brudem

Kto takowych posiada, albo sam ma status ubogiego krewnego (wyrazy współczucia), wie dobrze o czym mowa. Gdy rodzinka zamożna bardziej duchowo niż pieniężnie zjawiają się na weselu, to oczywiście welcome - jak najbardziej, niech sobie siądą gdzieś, może bardziej z boczku, niech podjedzą do syta, coś wypiją - czemu nie. Ale jak już się rwą do pierwszego tańca z panną młodą, to już niekoniecznie. Wujek z Ameryki ma pierwszeństwo.

Niestety, sami daliśmy podstawy do tego, aby Europa widziała w nas właśnie ubogich krewnych. Jeśli jest tak, że gdy tylko nadarza się sposobność (wejście do Unii Europejskiej), natychmiast około dwóch milionów ludzi wieje ze swojego kraju aż się kurzy, osiedla w innych państwach (w tym w UK 600-700 tysięcy) i nierzadko podejmuje najgorsze prace za najniższą stawkę, albo i mniej, to trudno zgrywać bogate kuzynostwo nadziane akcjami Microsoftu.

Co więcej, często dzielnie potwierdzamy ten status swoim zachowaniem. Na Wyspach Brytyjskich także chyba cierpimy kompleks ubogiego krewnego. Ten zaś, gdy widzi oryginalny obraz Picassa w domu szwagra milionera, to mruczy pod nosem z niesmakiem: "Takiego bohomazu w wygódce za chałupą bym nie powiesił".

A czym innym jest nasze wieczne utyskiwanie na brytyjskie absurdy, te ich głupie przepisy BHP, beznadziejny system edukacyjny, nielogiczną organizację pracy i w ogóle styl życia? Nic nam się na tych Wyspach nie podoba, od biedy jeszcze funty, a i te coraz mniej. Na każdym kroku chcemy zamanifestować naszą wyższość - tę niematerialną, oczywiście. Wiadomo, gdyby nie my, to Brytyjczycy zarośliby brudem. Nie tylko oni, ale też Niemcy, Włosi, Holendrzy, Norwegowie... Podobnie jak ubodzy krewni, którzy żyją w przeświadczeniu, iż reszta familii doszła do majątków dzięki szwindlom i szemranym biznesom, jako imigranci postrzegamy kraje nas goszczące z grubsza tak – nachapali się imperialni wyzyskiwacze, okradli z czego się dało trzy czwarte świata i teraz szpanują, drobne cwaniaczki.

Żeby lubili i podziwiali

Obraz rodziny z uboższej linii drzewa genealogicznego dopełnia ta nasza niesłychana drażliwość na jakąkolwiek krytykę ze strony "bogatych pociotków". Jakże to, oni sami trzymając nogi na stole robią nam uwagi na temat savoir vivre'u? Trochę grosza poczuli i poprzewracało się w głowach. Stąd wielki raban po każdej, choćby wzmiance w brytyjskich mediach, jeśli akurat nie sławią naszej solidnej i sumiennie wykonywanej pracy. Żyjemy w przeświadczeniu, iż stale jesteśmy "na celowniku", wszyscy patrzą na nas, już szczególnie patrzą nam na ręce, a nawet na buty - czy wyczyszczone i czy dobrze wytarliśmy przed wejściem.

Z drugiej strony, w porywach samokrytycyzmu, szukamy jednak winnych wśród swoich. Dla odmiany więc, wszędzie widzimy rodaków, którzy robią wiochę. Ze wstydu za nich wolimy udawać Anglika, czy choćby Greka, byle nie wzięli nas za Polaków podobnych do tamtych. Lepiej jednak, żeby wstyd został w najbliższej rodzinie. Sami wieszamy psy na rodakach aż dudni, ale innym wara.

Właśnie z powodu kompleksu ubogiego kuzyna bardzo się staramy, żeby dobrze wypaść. Pokazać się z jak najlepszej strony, stale czujemy potrzebę udowadniania, że nie jesteśmy gorsi. To się naprawdę tutaj, w Anglii, rzuca w oczy. Mniej lub bardziej udane efekty tych starań również. Oczywiście, pewnie nie tylko my mamy jakieś kompleksy, ale chyba jednak nieco bardziej niż inni lubimy "cierpieć za miliony".

W idącym "wężykiem" rodaku widzimy zagrożenie dla wizerunku Polski w świecie. Bo przecież, co oni sobie o nas pomyślą? Bogaty wujek, że znów użyję tej banalnej przenośni, nie zastanawia się na tym. Nie tylko dlatego, że to pospolity burak. Zwyczajnie nie ma chęci, ani potrzeby zaprzątania sobie tym głowy. Ma odpowiednią pozycję i to ona kreuje jego wizerunek.

Podobnie jest ze społecznościami. Ich wizerunek w oczach innych społeczności (a także we własnym odbiorze) określają m.in. status ekonomiczny, ale także potencjał intelektualny, wpływy polityczne, dynamika rozwoju i parę tego rodzaju "drobiazgów".

Polacy na Wyspach nie uchodzą za finansowe rekiny, ani za wpływową mniejszość. Nie dopracowała się takiej pozycji wojenna i powojenna emigracja, a najnowsi imigranci też póki co nie trzęsą giełdą, ani masami ludzkimi na Wyspach. Do tego potrzebna jest perspektywiczna wizja i determinacja w jej urzeczywistnianiu, czyli cholernie ciężka praca. Może przez kilka pokoleń. Potrzebni są także prawdziwi liderzy. Prawdziwi. Póki co jednak, jedyna wizja jakiej się można doszukać, to pobożne życzenia żeby nas wszyscy lubili, szanowali i podziwiali.

Z Londynu dla polonia.wpl.pl
Robert Małolepszy

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)