"Polacy won! Niemcy dla Niemców"
Narodowodemokratyczna Partia Niemiec (NPD) po raz kolejny wzięła na celownik Polaków mieszkających we wschodnich landach. Kampania nienawiści wobec Polaków wyraźnie narasta przed wyborami. Niemieccy narodowcy liczą na to, że dzięki temu uda im się zdobyć jeszcze więcej głosów sfrustrowanych wyborców.
"Polacy won! Niemcy dla Niemców".
4 września w Meklemburgii-Pomorzu Przednim odbędą się wybory do Landtagu oraz rad powiatów. Jak zwykle w szranki stanie też skrajnie prawicowa NPD, która okazji do mobilizacji elektoratu szuka m.in. w antyimigranckich hasłach. A w ostatnim czasie partii tej trafiła się nie lada gratka: zamieszanie i kontrowersje wokół wypowiedzi burmistrza przygranicznego miasta Guben. Klaus-Dieter Hubner, z liberalnej FDP, opowiedział się za wznowieniem kontroli granicznych w związku z licznymi kradzieżami, o które podejrzewani są Polacy.
Na stronie NPD Meklemburgia-Pomorze Przednie można przeczytać m.in. "Jeżeli nawet media systemowe nie wymieniają sprawców kradzieży to obywatele wiedzą, o jakie kryminalne bandy chodzi. Mimo to panuje zmowa milczenia mediów i policji, jeżeli chodzi o prawdziwe pochodzenie tych przestępców. (…) Kto chce ten obłęd i te naruszenia zastopować, powinien 4 września wybrać NPD!"
Partia w skali kraju odgrywa marginalną role (1,5 % w wyborach parlamentarnych), natomiast względnie dobrze radzi sobie w wyborach samorządowych (ponad 100 mandatów radnych). Do wzięcia udziału w demonstracji w Guben pod nazwą "Wprowadzenie kontroli granicznych - bezpieczeństwo dla Brandenburgii" udało się NPD nakłonić raptem 25 osób.
W ostatnim czasie media niemieckie relacjonowały pojawienie się na jednym z murów w Locknitz napisu o treści: "Polacy won! Niemcy dla Niemców". Nie była to niestety pierwsza akcja skierowana przeciwko Polakom w tej gminie, wcześniej wybijano też szyby w samochodach i przekłuwano opony.
"Zatrzymać inwazję Polaków!"
Wywieszanie plakatów z podobnymi hasłami ("Zatrzymać inwazję Polaków!") zostało zabronione 2 lata temu przez sąd administracyjny, który dopatrzył się w tej akcji podżegania do nienawiści narodowej. Rzeczniczka sądu w Greifswaldzie wyjaśniła, że tekst i elementy graficzne plakatów NPD uwłaczały godności innych ludzi i stanowiły zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego.
Słysząc doniesienia o licznych ekscesach członków tego ugrupowania nasuwa się, zatem pytanie: jak możliwe jest funkcjonowanie takiego bytu w demokratycznym państwie obarczonym tragiczną narodowosocjalistyczną przeszłością?
Otóż jedną z przeszkód w delegalizacji NPD jest długotrwały proces przed Związkowym Sądem Konstytucyjnym. Wniosek, który wpłynął do sądu w 2001 roku zakończył się spektakularnym fiaskiem 2 lata później. Dowiedziono wówczas, że wielu wysokich funkcjonariuszy NPD to agenci prowokatorzy Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji, kontrwywiadu Republiki Federalnej Niemiec.
Część polityków wychodzi też z założenia, że delegalizacja spowodowałaby utratę kontroli nad tą agresywną partią. Lepiej, zatem zachować swoje źródła informacji wewnątrz jej struktur niż pozwolić na przeobrażenie się jej w coś innego, nad czym trudniej byłoby sprawować pieczę. Dyskusja rozgorzała na nowo po werbalnych atakach tej skrajnie prawicowej partii w Turyngii na czarnoskórego polityka chadecji Zeca Schalla i wypowiedzi w połowie sierpnia 2009 roku szefa bawarskiego MSW Joachima Hermanna, który postulował wznowienie radykalnych działań mających ukrócić podżeganie do nienawiści.
Postulat ten został uznany za zbyteczny przez ministra spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii Ingo Wolfa (FDP): "Kto domaga się zakazu działalności tej partii, jako jedynego wymierzonego przeciwko niej słusznego środka, ten nie zna problemu prawicowego ekstremizmu, nie docenia naszej demokracji i robi NPD niepotrzebnie reklamę".
Obrazić łatwo
Z kolei Michael Herde, dziennikarz specjalizujący się w sprawach polskich, powiedział: "Kiedy komuś zależy na tym, by kogoś zranić lub obrazić, zawsze mu się uda. To niestety łatwe, szczególnie w takim miejscu jak przygraniczne miasta Gorlitz-Zgorzelec. Fakt, że tak się dzieje, nie zwalnia inteligentnych i rozumnych obywateli - po obu stronach granicy - z właściwej oceny proporcji zniewagi. Przede wszystkim, od kogo ona płynie i jak wielu Niemców od niej się odwraca czy odcina".
Na koniec mała ciekawostka: kilka lat temu saksońska filia NPD korzystała potajemnie z możliwości, którą oficjalnie krytykuje, jako zdradę interesów Niemiec. Okazało się, że partyjne pismo "Deutsche Stimme" (Niemiecki Głos) drukowane było nie gdzie indziej jak w Polsce. Bo było taniej.
Jarosław Kozakowski, polonia.wp.pl