Świat"Polacy w Iraku tylko przeszkadzali"

"Polacy w Iraku tylko przeszkadzali"

Ani jednego dobrego słowa nie napisał o
polskich wojskach w Iraku były amerykański szef władz
okupacyjnych, ambasador L. Paul Bremer w wydanej właśnie w USA
książce o swych doświadczeniach w Iraku. Bremer, krytykowany za arogancję i brak znajomości specyfiki kultury arabskiej, pisze, że Polacy byli słabo wyszkoleni i nie wypełniali rozkazów amerykańskich dowódców.

12.01.2006 | aktual.: 12.01.2006 08:10

Jak wynika z książki zatytułowanej "My Year in Iraq" (Mój rok w Iraku), Bremer od początku był krytycznie nastawiony do przekazania Polsce jednego z sektorów w Iraku i do kwalifikacji wojsk polskich oraz żołnierzy innych krajów z Europy Wschodniej znajdujących się pod polskim dowództwem.

"Wojska byłego Paktu Warszawskiego mogły wyglądać dobrze na papierze, ale nie były tak dobrze wyszkolone ani wyposażone jak oddziały amerykańskie czy brytyjskie" - pisze były amerykański administrator cywilny w Iraku.

Bremer opisuje dalej, jak w rozmowie z prezydentem George'em W. Bushem sugerował, że wojska w polskim sektorze doprowadzą do pogorszenia amerykańskiej sprawności bojowej. Narzeka też, że każdy z narodowych kontyngentów wchodzących w skład sił tego sektora rządził się własnymi, odrębnymi regulaminami.

Paul Bremer przytacza m.in. epizod z jesieni 2003 r., kiedy w Karbali - mieście w polskiej strefie stabilizacyjnej - wybuchła rewolta wywołana przez radykalnego szyickiego duchownego Muktadę as-Sadra.

Według ambasadora, ówczesny dowódca wojsk amerykańskich w Iraku, generał Ricardo Sanchez, rozkazał dowódcy polskiego kontyngentu generałowi Andrzejowi Tyszkiewiczowi, aby podległy mu tam batalion bułgarski interweniował w celu rozdzielenia walczących.

Gen. Tyszkiewicz miał jednak - jak relacjonuje autor z dezaprobatą - wyrazić "zastrzeżenia" do tego rozkazu. "Tyszkiewicz odmówił następnie przedstawienia tych obiekcji na piśmie" - cytuje Bremer słowa gen. Sancheza, który - jak pisze - był "zdegustowany" zachowaniem Polaka.

W dalszej części książki były szef władz okupacyjnych opisuje incydent z kwietnia 2004 r. w mieście Hilla, gdzie bojówki as-Sadra oblegały siedzibę lokalnego biura administracji Tymczasowych Władz Koalicyjnych (CPA-Coalition Provisional Authority).

"Szef tego biura prosił polskiego dowódcę trzy godziny temu o siły szybkiego reagowania i nic się nie działo" - cytuje Bremer z własnego prowadzonego w Iraku dziennika.

Surowiej jeszcze Bremer ocenia podległe polskiemu dowództwu wojska ukraińskie. Według niego, w czasie jednego ze starć w Kucie, Ukraińcy najpierw przedwcześnie wycofali się z tej miejscowości i dopiero po długich błaganiach zgodzili się wrócić na odsiecz oblężonym tam Amerykanom.

Najbardziej krytyczne słowa zachowuje autor dla wojsk hiszpańskich - pisze, że w Nadżafie, gdzie stacjonowały, odmawiały one podjęcia koniecznych działań i "ich brak zdecydowania ośmielił Muktadę as-Sadra".

Paul Bremer, zawodowy dyplomata, był szefem CPA od maja 2003 do czerwca 2004 roku. Został odwołany w momencie utworzenia tymczasowego rządu irackiego, ale zdaniem komentatorów także za błędy w Iraku, m.in. rozwiązanie saddamowskiej armii irackiej, co zaostrzyło nienawiść sunnitów do władz okupacyjnych.

Według obserwatorów w Iraku, wykazał poza tym arogancję i brak znajomości specyfiki kultury arabskiej.

Swoje niepowodzenia w Iraku ambasador tłumaczy w książce głównie tym, że Pentagon nie wysłał tam więcej wojsk amerykańskich.

Tomasz Zalewski

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)