Polacy uwierzyli w ożywienie gospodarcze
"Rzeczpospolita" pisze, że Polacy wreszcie
uwierzyli w ożywienie gospodarki i lepszą własną przyszłość. Nie
sprawdziły się obawy, że wejście Polski do UE będzie dla nas
niekorzystne.
21.09.2004 | aktual.: 21.09.2004 07:46
Gdybyśmy jeszcze nie obawiali się inflacji i ponownego wzrostu bezrobocia, zacząłby się prawdziwy boom popytowy. Nadal jednak jesteśmy ostrożni w zwiększaniu wydatków. Wyniki wrześniowych badań przeprowadzonych dla "Rzeczpospolitej" przez Ipsos wskazują, że konsumenci nie byli takimi optymistami od pięciu lat.
Wskaźnik optymizmu konsumentów (WOK), którym te nastroje się mierzy, zwiększył się o 6 punktów i osiągnął poziom 88 pkt, nienotowany od 1999 roku. Autorzy badania uważają, że to początek stałej poprawy nastrojów, co oznacza dobry czas dla rynku. Ich zdaniem mogłoby w tym przeszkodzić jedynie gospodarcze czy polityczne trzęsienie ziemi.
Polacy ostatnio nie dowierzali wskaźnikom ekonomicznym mówiącym o poprawie kondycji gospodarki. Srodze zawiedliśmy się już pod koniec lat dziewięćdziesiątych, kiedy nastroje konsumentów były dobre, a kondycja ekonomiczna kraju słabła. Tym razem PKB rósł naprawdę szybko, podczas gdy nastroje poprawiały się powoli - podkreśla "Rzeczpospolita".
Nie byliśmy przekonani, że poprawa w gospodarce będzie trwała i odczuwalna, w czym utwierdzają, niestety, m.in. podatkowe pomysły niektórych parlamentarzystów czy całych formacji partyjnych. Natomiast groźba załamania budżetu została odsunięta, chociaż nie zażegnana.
Obecnie trwała poprawa nastrojów konsumenckich, podkreślają autorzy badania, jest pewna. Wiele wskazuje na to, że proces ten właśnie został zapoczątkowany.
Konsumenci są coraz bardziej gotowi wydawać więcej. Przekonanie, że właśnie teraz trzeba kupować dobra trwałego użytku, zwiększyło się jednak nieznacznie, a odsetek planujących w najbliższym czasie takie zakupy nawet nieco zmalał. Natomiast trzy czwarte Polaków chętnie kupowałoby artykuły droższe i wyższej jakości, gdyby tylko miało więcej pieniędzy. Przy takim nastawieniu w niedalekiej przyszłości możliwy wydaje się prawdziwy boom popytowy.
Ale jeszcze nie teraz. I to nawet nie z powodu braku pieniędzy. Nie kupujemy, bo wciąż brak nam poczucia bezpieczeństwa. Poczucie niepewności słabnie i będzie słabło, ale powoli, dopóki radykalnie nie poprawi się sytuacja na rynku pracy.
Jeśli chodzi o perspektywy spadku bezrobocia, pozostajemy pesymistami. W planie Jerzego Hausnera wprawdzie były elementy, które powinny zachęcić pracodawców do zwiększenia zatrudnienia, ale według Państwowej Inspekcji Pracy firmy nagminnie naruszają przepisy o czasie zatrudnienia i ograniczają liczbę pracowników. Często zmusza ich do tego sytuacja finansowa. Trudno o gorszą recenzję stanu rynku pracy niż to, że w warunkach silnego bezrobocia bardziej opłaca się złamać prawo, niż zatrudnić kogoś jeszcze, gdy jest taka potrzeba - piszą autorzy badania.(PAP)