Polacy uratowani w Norwegii
Dwaj polscy polarnicy, których w
trakcie wyprawy w norweskiej Arktyce złapała burza, zostali uratowani - poinformował wieczorem Artur Hajzel,
przedstawiciel organizatorów wyprawy. Polacy czują się dobrze,
mają tylko lekko odmrożone policzki.
Polarnicy, których odnaleziono 70 km na pn. wschód od głównej osady Spitsbergenu Logyearbyen, jadą teraz z ratownikami na skuterach śnieżnych w dół lodowca Von Postbreen do awaryjnej bazy we wraku statku uwięzionego przez lód w fiordzie Tempelfjorden. Do wraku płynie lodołamacz ratunkowy.
Ratownicy pochwalili polarników za doskonałe środki łączności, które umożliwiły sprawną akcję ratunkową (mieli GPS, telefon satelitarny i radioboję). Początkową akcję ratunkową z udziałem helikoptera trzeba było przerwać z powodu złych warunków atmosferycznych. Dlatego skierowano do akcji skutery śnieżne.
Synnoeve Haga z biura gubernatora norweskiej prowincji Svarbald (obejmującej m.in. archipelag Spitsbergenu) powiedziała gazecie "Nordlys", że Polacy zostali bez namiotu, który porwała wichura. Jeden z nich zgubił też but, przez co był bardziej narażony na odmrożenia. Polacy wyruszyli na narciarską wyprawę w poniedziałek. Mają doświadczenie górskie i byli stosunkowo dobrze wyposażeni.
Jak poinformowali polscy organizatorzy wyprawy, na Spitsbergenie trwa teraz inna akcja ratunkowa - ratownicy usiłują dotrzeć do dwóch Norwegów, którzy jednak nie mają żadnych środków łączności i ratunkowych i nie wiadomo, gdzie są.