Polacy sprzedawali kobiety Niemcom, ale wpadli
Na trzy i cztery lata więzienia skazał słupski Sąd Okręgowy oskarżonych o sprzedaż kobiet do niemieckich domów publicznych, ale było też uniewinnienie. Proces toczył się drugi raz, bo pierwszy wyrok się nie utrzymał - informuje "Głos Pomorza".
20.05.2009 | aktual.: 10.06.2009 10:39
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Podejrzanych o handel dziewczynami i zagraniczne stręczycielstwo aresztowano w kwietniu 2002 roku. Słupska Prokuratura Okręgowa wtedy zarzuciła siedmiu osobom czerpanie korzyści majątkowych z wywozu i sprzedaży kobiet do niemieckich domów publicznych. Pierwszy proces to potwierdził i oskarżeni zostali skazani na kary od trzech lat do pięciu i pół roku więzienia.
Jednak gdański Sąd Apelacyjny utrzymał tylko wyrok Mariusza J. Inne - w całości lub w części uchylił.
Sąd w Słupsku miał zbadać, czy podsłuchy zakładane przez służby niemieckie mogą być dowodami w procesie przeciwko polskim obywatelom.
Renata K. dostała trzy lata więzienia. Kobieta była oskarżona o to, że wabiła dziewczyny za granicę pod pretekstem pracy w charakterze kucharek i opiekunek. Sąd uniewinnił jej ojca Romana K., taksówkarza ze Słupska, oskarżonego o wywóz dziewczyn. Dariusz G. został częściowo uniewinniony, ale za czyny, które mu udowodniono, dostał trzy lata. Najsurowiej sąd potraktował Bogdana Sz., który został skazany na cztery lata.
Ania, Agnieszka, Mariola. Chciały pracować za granicą. Każdą sprzedano za kilkaset marek.
Jedna z ofiar handlu ludźmi wróciła do Polski dzięki rodakowi, który wykupił ją za tysiąc marek. Kilka uciekło i powiadomiło niemiecką policję. Część oskarżonych wpadła na granicy.
W śledztwie Renata K. jako jedyna przyznała się do zarzutów, ale zapewniała, że młode kobiety doskonale wiedziały, o jaką pracę chodzi.