Polacy mają dwa poważne powody do łez
Ostatnio nasza podzielona opinia publiczna ma dwa poważne powody do łez.
Męczeństwo Janusza Weissa – wylanego po 20 latach z Radia Zet i utraconą cześć Agnieszki Radwańskiej.
12.07.2013 | aktual.: 12.07.2013 10:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Janusz Weiss, mój kolega ze "Stodoły" przed laty uczestnik "Salonu niezależnych" (świadomie podkreślam uczestnik, nie założyciel – w pierwszej trójce założycieli obok Jacka Kleyffa i Michała Tarkowskiego był św. pamięci Roman Walisiak, ale odstawał od pozostałych) od zawsze znany był jako autor zdolny, ale delikatnie mówiąc mało pracowity. W "Salonie" napisał kilkanaście tekstów, na spotkaniu organizacyjnym kolejnej mutacji "Kabaretu Stodoła" rzucił wprawdzie brawurowy pomysł, żeby cały program umieścić w łóżku i obiecał na następnej naradzie rozwinąć koncepcję, ale nie pojawił się więcej.
Kiedy jego partner ze Stodoły Andrzej Wojciechowski tworzył Radio Zet zaprosił go do współpracy, dał fotel i gabinet, ale Janusz szybko został wyślizgany z władz radia. Podejrzewam na własne życzenie. Wolał przyjemną synekurę. Taką było "dzwonię do pana w bardzo nietypowej sprawie". Pomysł niezły na raz, góra pięć razy. Jego popularność sprawiała, że szybko przestał być zaskoczeniem. Weiss jednak z budzącym podziw spokojem eksploatował go długie lata. Mijały mody, właściciele i kierownictwa - on trwał.
Nie zasypywał nowymi pomysłami nie szukał rozwiązań nie angażował się w nowe projekty, nie popierał i nie kontestował. Spokojnie eksploatował swoją "odkrywkę" aż do końca. I koniec w końcu nastąpił.
Z Agnieszką Radwańska jest większy kłopot – ikona polskiego tenisa, w dodatku o tradycyjnych patriotycznych poglądach, wywołujących kąśliwe uwagi w środowisku lemingów (zwłaszcza po jej wypowiedziach dotyczących tragedii smoleńskiej) – śmiało pokazała, co ma pod moherem.
U wielu wzbudziła tym czysty zachwyt, u innych grozę, porównywalną z tą, którą w XVI wieku u części kolegium kardynalskiego wywołały gołe freski Michała Anioła (skądinąd pederasty) w Kaplicy Sykstyńskiej, tak że przy pierwszej okazji domalowano im majtki.
Naga Pierwsza Rakieta III RP mnie osobiście nie przeszkadza. Ostatecznie w starożytnej Sparcie wszystkie zawodniczki występowały nago. Heroiczne bohaterki Warszawy Nike i Syrenka - też patronują miastu nieujarzmionemu bez obowiązkowego stanika, a konny książę Józef jakoś nie ubrał się w mundur.
Może więc jest okazja, aby goła Agnieszka stała się modelem dla jakiegoś malarza lub rzeźbiarza, który użyłby jej jako personalizacji IV a może i V RP.
Oczywiście pod warunkiem, że skończy się na jednej sesji zdjęciowej i nasza wspaniała zawodniczka nie zechce pójść śladem swoich starszych koleżanek Kurnikowej czy Szarapowej, znanych dzisiaj już wyłącznie z jednej strony.
I dodajmy, ta strona ma niewiele wspólnego z tenisem... Dobrze mówię z TENISEM!