Polacy mają dwa poważne powody do łez
Ostatnio nasza podzielona opinia publiczna ma dwa poważne powody do łez.
Męczeństwo Janusza Weissa – wylanego po 20 latach z Radia Zet i utraconą cześć Agnieszki Radwańskiej.
Janusz Weiss, mój kolega ze "Stodoły" przed laty uczestnik "Salonu niezależnych" (świadomie podkreślam uczestnik, nie założyciel – w pierwszej trójce założycieli obok Jacka Kleyffa i Michała Tarkowskiego był św. pamięci Roman Walisiak, ale odstawał od pozostałych) od zawsze znany był jako autor zdolny, ale delikatnie mówiąc mało pracowity. W "Salonie" napisał kilkanaście tekstów, na spotkaniu organizacyjnym kolejnej mutacji "Kabaretu Stodoła" rzucił wprawdzie brawurowy pomysł, żeby cały program umieścić w łóżku i obiecał na następnej naradzie rozwinąć koncepcję, ale nie pojawił się więcej.
Kiedy jego partner ze Stodoły Andrzej Wojciechowski tworzył Radio Zet zaprosił go do współpracy, dał fotel i gabinet, ale Janusz szybko został wyślizgany z władz radia. Podejrzewam na własne życzenie. Wolał przyjemną synekurę. Taką było "dzwonię do pana w bardzo nietypowej sprawie". Pomysł niezły na raz, góra pięć razy. Jego popularność sprawiała, że szybko przestał być zaskoczeniem. Weiss jednak z budzącym podziw spokojem eksploatował go długie lata. Mijały mody, właściciele i kierownictwa - on trwał.
Nie zasypywał nowymi pomysłami nie szukał rozwiązań nie angażował się w nowe projekty, nie popierał i nie kontestował. Spokojnie eksploatował swoją "odkrywkę" aż do końca. I koniec w końcu nastąpił.
Z Agnieszką Radwańska jest większy kłopot – ikona polskiego tenisa, w dodatku o tradycyjnych patriotycznych poglądach, wywołujących kąśliwe uwagi w środowisku lemingów (zwłaszcza po jej wypowiedziach dotyczących tragedii smoleńskiej) – śmiało pokazała, co ma pod moherem.
U wielu wzbudziła tym czysty zachwyt, u innych grozę, porównywalną z tą, którą w XVI wieku u części kolegium kardynalskiego wywołały gołe freski Michała Anioła (skądinąd pederasty) w Kaplicy Sykstyńskiej, tak że przy pierwszej okazji domalowano im majtki.
Naga Pierwsza Rakieta III RP mnie osobiście nie przeszkadza. Ostatecznie w starożytnej Sparcie wszystkie zawodniczki występowały nago. Heroiczne bohaterki Warszawy Nike i Syrenka - też patronują miastu nieujarzmionemu bez obowiązkowego stanika, a konny książę Józef jakoś nie ubrał się w mundur.
Może więc jest okazja, aby goła Agnieszka stała się modelem dla jakiegoś malarza lub rzeźbiarza, który użyłby jej jako personalizacji IV a może i V RP.
Oczywiście pod warunkiem, że skończy się na jednej sesji zdjęciowej i nasza wspaniała zawodniczka nie zechce pójść śladem swoich starszych koleżanek Kurnikowej czy Szarapowej, znanych dzisiaj już wyłącznie z jednej strony.
I dodajmy, ta strona ma niewiele wspólnego z tenisem... Dobrze mówię z TENISEM!