Polacy jako karta przetargowa w negocjacjach z UE? Kontrowersyjna zapowiedź Theresy May
• Status obecnych imigrantów w Wielkiej Brytanii będzie przedmiotem negocjacji z UE
• Za takim podejściem opowiada się faworytka do objęcia roli premiera Theresa May
• Postawa May wzbudza w kraju duże kontrowersje
• W Wielkiej Brytanii mieszkają ponad 2 miliony obywateli UE - w tym 800 tys. Polaków
• Negocjacje mogą dotyczyć też ok. 2 milionów Brytyjczyków mieszkających w Unii.
04.07.2016 | aktual.: 04.07.2016 17:36
"Stop imigracji, start deportacji" - takie hasło widniało na jednym z transparentów, który pojawił się w Newcastle dzień po ogłoszeniu wyników referendum ws. Brexitu. I choć hasło to zostało potraktowane jako jeden z wielu antyimigranckich ekscesów, do jakich doszło po zwycięstwie opcji "Leave", to nie jest wykluczone, że przynajmniej druga część tego hasła może stać się faktem. Takiej możliwości nie chcą przynajmniej wykluczyć czołowi politycy Partii Konserwatywnej.
W poniedziałek rzeczniczka odchodzącego premiera Davida Camerona zapewniła co prawda, że w najbliższej przyszłości imigranci nie mają się o co martwić, jeśli chodzi swój pobyt w Zjednoczonym Królestwie, ale jednocześnie powiedziała, że o statusie przybyłych już imigrantów z krajów Unii Europejskiej zadecyduje przyszły premier. Tymczasem faworytka na to miejsce, szefowa brytyjskiego MSW Theresa May, zdążyła już dwukrotnie zapowiedzieć, że status obywateli UE w Wielkiej Brytanii będzie przedmiotem negocjacji dotyczących warunków wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii. Gwarancji pozostania obecnym legalnym imigrantom z UE odmówił też minister spraw zagranicznych Philip Hammond.
- Mam nadzieję, że zdołamy dotrzeć w rozmowach do pozycji, w której będziemy mogli powiedzieć do obywateli UE żyjących w Wielkiej Brytanii: wszystko jest w porządku, możecie zostać jak wcześniej. Ale nie możemy założyć, że tak będzie. Musimy wynegocjować to z naszymi byłymi partnerami w UE - powiedział w poniedziałek polityk na antenie BBC.
Innymi słowy, Londyn zamierza wykorzystać przyszły los ponad 2 milionów imigrantów z UE - w tym ok. 800 tys. Polaków - jako kartę przetargową w negocjacjach z Brukselą. Deklaracje polityków torysów wywołały spore wzburzenie wśród środowisk imigranckich. Ale nie tylko. Przeciw takiemu ruchowi protestują także brytyjscy politycy i publicyści - nawet ci, którzy gorliwie popierali wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej po to, by ograniczyć imigrację. "Czy Theresa May chce powiedzieć francuskim, niemieckim czy polskim pracownikom, którzy tak wzbogacili brytyjskie życie(...), że uczyni z nich kartę przetargową? (...) Brytania potrzebuje tych ludzi; nasza służba zdrowia potrzebuje tych ludzi" - napisał publicysta dziennika "The Spectator" Fraser Nelson. "Brexit był głosem za kontrolą imigracji (...), ale nie głosem za wyrzuceniem kogokolwiek. Pozostawienie jakiejkolwiek wątpliwości co do tego jest ogromnie nieodpowiedzialne" - dodał.
Nelson nie jest w swoim zdaniu odosobniony. Według sondażu pracowni ICM, tego samego zdania jest 84 proc. Brytyjczyków. W niedzielę zaś list otwarty w obronie imigrantów podpisali przewodniczący dwóch największych związków zawodowych. Za gwarancjami dla obecnych w Brytanii imigrantów opowiedzieli się inni kandydaci na lidera konserwatystów, w tym uważana za najbardziej radykalną Andrea Leadsom, oraz jeden z przywódców kampanii za Brexitem, minister sprawiedliwości Michael Gove.
Jednak to nie oni, lecz May jest głównym faworytem do objęcia teki premiera. Czy wobec tego zrealizuje swoją groźbę? Zdaniem Pawła Świdlickiego, analityka instytutu Open Europe w Londynie, to mało prawdopodobne.
- Myślę, że chodzi jej o to, by mieć dodatkową kartę w negocjacjach. Ale zauważmy, że ani May, ani Hammond nie mówią wprost, że imigranci zostaną wydaleni. Wydaje się, że wszyscy są zdania, że ci, którzy już tu są, powinni zostać. Ewentualne pole do negocjacji dotyczy tego, na jakich prawach tu będą i jaki będą mieć dostęp do świadczeń socjalnych - mówi ekspert. Na ile skuteczna może być ta karta? Jak zauważa Świdlicki, negocjacjom podlegać będzie nie tylko status obywateli UE w Zjednoczonym Królestwie, ale też obywateli brytyjskich w UE. Według szacunków, może być ich nawet dwa miliony, z czego duża część to emeryci spędzający emeryturę w słonecznych krajach Unii, jak Hiszpania czy Włochy. Kwestionując status imigrantów z UE, Londyn może więc narazić los swoich obywateli. Co więc zamierza osiągnąć Wielka Brytania?
- Myślę, że to co najwyżej może być kartą, którą można zamienić, aby zabezpieczyć status swoich obywateli w państwach UE, którzy często są emerytami i potrzebują dostępu do służby zdrowia. Tak przynajmniej ja tę zagrywkę odczytuję - podkreśla Świdlicki.