"Pół mln dol. miałem na dom, a paszport przez przypadek"
Poseł Piotr Misztal zaprzecza, jakoby przekraczając w poniedziałek granicę szwajcarsko-niemiecką posługiwał się paszportem dyplomatycznym. Jak twierdzi, przedstawił paszport amerykański oraz dowód osobisty, a dopiero na pytanie o resztę dokumentów pokazał paszport dyplomatyczny.
16.10.2007 | aktual.: 16.10.2007 17:32
Rzecznik MSZ Robert Szaniawski potwierdził, że MSZ dowiedział się o zdarzeniu z udziałem Misztala od szwajcarskich służb granicznych. Że było zatrzymanie, odkryto przewóz pieniędzy, które nie zostały zgłoszone celnikom, i że osoba posługiwała się paszportem dyplomatycznym - mówił.
Taką wersję podał wiceminister spraw zagranicznych Karol Karski. Mówił, że Misztal został zatrzymany na granicy szwajcarsko-niemieckiej, gdy próbował przemycić równowartość miliona dolarów. Dodał, że o sprawie poinformowano MSZ, bo poseł legitymował się paszportem dyplomatycznym, którym może posługiwać się tylko w czasie podróży służbowych.
Misztal zaprzecza takiej wersji tego zdarzenia. Powiedział, że w poniedziałek na granicy szwajcarsko-niemieckiej poddano go rutynowej kontroli, a nie zatrzymano. Jak dodał, grozi mu mandat za to, że nie poinformował celników, że przewozi ok. 0,5 mln dolarów, zanim ci się o to zapytali.
Przekonuje, że nie zadeklarował, iż przewozi te pieniądze, bo nie wiedział o zmianie przepisów, które - jak mówił - obecnie wymagają, by oświadczyć, że przewozi się pieniądze, zanim zapyta o to celnik.
_ Ja byłem kontrolowany i jeszcze trzy inne polskie rodziny w tym samym czasie, które po prostu z nieznajomości prawa, tak jak ja, wpadły w jakieś tam tarapaty. Ale to nie są jakieś sprawy kryminalne, mogę dostać najwyżej mandat nikt nie był zatrzymany, była tylko rutynowa kontrola_ - oznajmił były parlamentarzysta Samoobrony, który obecnie jest posłem niezrzeszonym.
Według niego, cała sprawa zaczęła się, gdy kilka dni temu otrzymał dywidendę z firmy w wysokości 7 mln zł. Od tej dywidendy tydzień temu zapłaciłem podatek w wysokości 1,3 mln zł do Urzędu Skarbowego - zaznaczył.
Część tych pieniędzy wziąłem na wyjazd z moją narzeczoną Renatą do Włoch, do Zurychu, do St. Moritz. Pieniądze mieliśmy przeznaczone na to, żeby zakupić jakąś nieruchomość na naszą rocznicę. Ostatecznie zdecydowaliśmy, że jednak te nieruchomości są drogie i nie ma sensu na razie inwestować. I z tymi pieniędzmi wracaliśmy z powrotem ze Szwajcarii do Polski - powiedział Misztal.
Jak dodał, okazało się, że jest nowy przepis, który mówi, że jak się wjeżdża na granicę to trzeba samemu powiedzieć co się ma do zadeklarowania, a nie czekać aż celnik o to zapyta. Gdy celnik zapyta, to już jest za późno - powiedział.
Misztal mówił, że po tym, jak podjechał do punktu kontroli granicznej, kazano mu otworzyć bagażnik, a celnik zapytał czy ma jakieś pieniądze. Ja mówię: tak mamy, on pyta czy dużo i prosi żeby je wziąć i pójść za nim do pokoju - relacjonował. Tam - kontynuował - celnicy sprawdzili i przeliczyli te pieniądze, a następnie oddali mu i poprosili, żeby włożył je z powrotem do bagażnika. Potem - według posła - razem z celnikami opisali całą tę sytuację. Następnie - dodał - podpisał ten opis, wsiadł w samochód i pojechał do domu. Misztal podaje, że chodziło o kwotę w sumie ok. 500 tys. dolarów, głównie w walucie amerykańskiej. Część była w euro w związku z tym, że poruszaliśmy się po strefie euro - dodał.
Jak twierdzi, za niedopełnienie procedur przy zadeklarowaniu przewożonych przez granicę pieniędzy grozi mu "według przepisów unijnych" mandat, który może sięgać do 9% wartości przewożonych pieniędzy. Ale tego nie określają celnicy tylko inna instancja. Czas oczekiwania na decyzję wynosi około sześciu miesięcy. Ja mogę dostać mandat 0,5% - 1% wartości przewożonej kwoty - mówił.
Misztal twierdzi, że celnicy zachowywali się "naprawdę wyjątkowo kulturalnie". Rozmawiałem sobie z nimi o różnych sprawach w języku angielskim - dodał.
Zapytany czy potwierdza, że posługiwał się w tej podróży paszportem dyplomatycznym, odpowiedział, że to nieprawda. Posługiwałem się paszportem amerykańskim i dowodem osobistym, ale po zadanym pytaniu, czy mam jeszcze jakieś inne dokumenty - musiałem pokazać dokumenty Renaty i dokumenty kolegi i swoje dokumenty - w tym paszport dyplomatyczny. Sami poprosili i w tym momencie trudno żebym nie pokazał - dodał.
Na pytanie, czemu miał przy sobie paszport dyplomatyczny, skoro przysługuje on posłom tylko na wyjazdy służbowe, a w międzyczasie przechowuje je Kancelaria Sejmu, odparł: Po prostu zapomniałem tak prawdę mówiąc. Mam walizkę, w której mam wszystkie dokumenty i one leżą.
Według rzecznika MSZ, ewentualne decyzje w sprawie nielegalnego posługiwania się przez Misztala paszportem dyplomatycznym może podjąć tylko Kancelaria Sejmu, ale jest to pozbawione sensu, ponieważ Sejm tej kadencji niebawem kończy swoje funkcjonowanie.
Misztal nie kandyduje do Sejmu następnej kadencji.