Pokruszone ciasteczka - dlaczego dorośli biją dzieci?
Według statystyk sądowych w Polsce na 100 tysięcy dzieci maltretowanych jest 250. W rzeczywistości ofiar przemocy może być nawet 200 tysięcy.
26.11.2005 | aktual.: 26.11.2005 10:42
Półtoraroczną Agatkę z Sosnowca zakatował konkubent jej matki. W Warszawie zatrzymano pijaną kobietę znęcającą się nad jedenastoletnim synem. W poznańskim szpitalu zmarła maleńka Klaudia pobita przez ojczyma. Kaci zeznawali: „Biłem, bo płakała”, „Musiałem nauczyć ją porządku”. Jak walczyć z przemocą wobec dzieci? Karać czy uczyć, że bicie jest złem? – Na pewno świadomość społeczna jest większa – mówi Beata Jarosz z Towarzystwa Rozwoju Rodziny. – Służby medyczne częściej zgłaszają przypadki maltretowania dzieci. Lekarze i pielęgniarki coraz rzadziej udają, że wszystko jest w porządku, że wierzą w wyjaśnienie matki: syn spadł ze schodów, córka posiniaczyła się o wystającą szufladę.
Rodzic bez pewności
Jeszcze na początku XX wieku dziesięcioletnie dzieci pracujące w fabrykach nikogo nie szokowały. Wystarczy dodać, że psychologia rozwojowa ma niespełna sto lat. W ciągu tego stulecia dokonała się prawdziwa rewolucja kulturowa. – Punkt ciężkości przesunął się z tego, co dorosłe, dojrzałe, w stronę dziecka. Mówię oczywiście o naszej, europejskiej kulturze – mówi Elżbieta Moryto-Pecio, psycholog.
– Teraz najpierw zaspokaja się potrzeby dziecka, a dopiero potem rodziców. Rozwinęły się nowe, nieznane przedtem dziedziny, na przykład nauki związane właśnie z dziećmi. Jednak, paradoksalnie, nie ułatwia to życia rodzicom. Zostali oni pozbawieni pewności siebie, głębokiego poczucia, że wiedzą, co jest najlepsze dla ich dzieci. Przekonania, iż są ostatecznym autorytetem w sprawach wychowania. Stąd bierze się cała masa kursów i poradników. Stąd też ogromne zapotrzebowanie na ekspertów, którzy mają powiedzieć, jak najlepiej wychowywać dziecko.
Wychowawcze bicie?
– Zmienia się nasze postrzeganie dzieci i problemów dzieciństwa – mówi Elżbieta Moryto-Pecio. – Jednak wzorce kulturowe nie ewoluują tak szybko. Nadal 78 do 80 procent dorosłych Polaków akceptuje kary fizyczne. Beata Jarosz nie usprawiedliwia nikogo. Przemoc istnieje, bo jej sprawcy są bezkarni. – A winni jesteśmy wszyscy: ja, pani, ludzie idący właśnie ulicą. Czy zwróciła pani uwagę matce, która dawała klapsa dziecku? Interweniowała pani, kiedy matka szarpała za włosy malucha? – pyta. – Sama nie zawsze to robię. Przymykając oczy na takie zachowania, pozwalamy, by dorośli po kawałku zabierali dzieciom godność. Kruszyli ją tak, jak kruszy się ciasteczko. Rada jest jedna. Powinniśmy zgłaszać, zgłaszać i jeszcze raz zgłaszać każdy przypadek maltretowania.
Nieprzyjazny system
– To nie takie proste – uważają strażnicy miejscy. Wielu z nas nadal z nieufnością odnosi się do policji czy straży miejskiej, zgłoszenie problemu równoznaczne jest z donoszeniem. Mundur nadal kojarzy się ze służbami represyjnymi. – A tak naprawdę wszyscy w okolicy wiedzą, że gdzieś się źle dzieje – mówi Paweł Pilski. – W czasie jednej z moich wizyt w szkole pewien chłopiec, uczeń zerówki, zwierzył się, że ojciec karze go zimnymi kąpielami. Sprawdziłem. Sąsiedzi wiedzieli, że w tej rodzinie coś jest nie w porządku. Ale nikt nie chciał się wtrącać.
– Często dostajemy sygnały, dzięki temu, że wcześniej udało nam się zdobyć czyjeś zaufanie – dodaje Janusz Rajczykiewicz. – Pomożesz komuś, a on później zwierzy się, że coś go niepokoi. Tak właśnie dowiedziałem się o dziewiętnastomiesięcznym dziecku, które nigdy nie wychodzi na spacery. Żaden z sąsiadów nie widział tego malucha, wszyscy jedynie o nim słyszeli. Grzegorz Muchorowski potwierdza, że wiele informacji dociera do niego nieoficjalnie. – Ludzie przychodzą i mówią: słuchaj Grzesiek, sprawdź, bo tam źle się dzieje – opowiada.
– Wynika to jednak nie tylko ze strachu przed donosicielstwem, ale także z braku wiedzy, jak reagować. Poza tym nie jest łatwo przebić się ze zgłoszeniem. Kiedy dzwoni się na komisariat, najpierw trzeba całą historię opowiedzieć dyżurnemu. Ten kieruje nas do właściwej osoby. I zaczynamy od nowa opowiadać. To zbyt skomplikowane, zabiera za dużo czasu i zniechęca. Strażnicy miejscy nie kończą na tym swojej diagnozy. Na sytuację dzieci ma jeszcze, ich zdaniem, wpływ: zły ustrój sądów rodzinnych, zła praca wielu kuratorów sądowych, złe przygotowanie i brak wiedzy u wielu nauczycieli.
Nakręca się spirala kłamstw
Przemoc domową nazywa się przemocą za zamkniętymi drzwiami. – To pozwala uniknąć poczucia winy tym, którzy wiedzieli, że za ścianą ktoś katuje dziecko, i nic nie zrobili – mówi Beata Jarosz. – Pokutuje przekonanie, że nie wolno wtrącać się do rodziny, że matka i ojciec mają prawo dać synowi lub córce klapsa. W naszym społeczeństwie dobre dziecko to takie, którego nie widać i nie słychać. Powiedzenie „dzieci i ryby głosu nie mają” nie wzięło się z powietrza. Wierzymy w wymówki, które mają ukryć, że dziecko było bite. Nie chcemy zauważać przypadków przemocy. Tak nakręca się spirala kłamstw.
Elżbieta Moryto-Pecio uważa, że kary fizyczne to często wyraz bezradności rodziców. Dlatego trzeba uczyć, jak wychowywać dzieci, jak rozwiązywać różne problemy. – Osoby, które nie dają sobie rady, powinny mieć wsparcie, ale też być pod stałą kontrolą – mówi psycholog. – Do tego potrzebne są silne służby socjalne, system pomocy rodzinie, choćby poprzez różne organizacje, których teraz jest za mało. Trzeba też karać, ale w drastycznych przypadkach. Beata Jarosz zgadza się, że brakuje nam pracowników socjalnych z autorytetem. Jest jednak sceptyczna co do możliwości wychowywania domowych oprawców. – Na wszystko są paragrafy i artykuły. Każdy, kto maltretuje dziecko, powinien wiedzieć, że spotka go kara – stwierdza.
Można ostrzej
W ubiegłym tygodniu minister sprawiedliwości zaapelował, by prokuratorzy w sprawach o pobicie małych dzieci rozważyli zmianę kwalifikacji prawnej ze znęcania się na usiłowanie zabójstwa lub – w przypadku śmierci dziecka – zabójstwo. Obecne przepisy dają taką możliwość. Skorzystała z tego prokuratura w Białogardzie. W sprawie o ciężkie pobicie jedenastomiesięcznego Kubusia jego katowi postawiono zarzut usiłowania zabójstwa dziecka. Zbigniew Ziobro podkreśla, że kary za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem powinny być radykalnie zaostrzone i Sejm RP powinien to przestępstwo wprowadzić do kodeksu karnego jako nowy typ zbrodni.
Hanna Wieczorek