Pokojowe misje Chin. Projekcja siły czy promowanie światowego pokoju?
W czasie sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ prezydent Chin Xi Jinping zapowiedział, że jego państwo wyśle na misje pokojowe dodatkowe 8 tys. żołnierzy. Wejdą oni w skład stałego kontyngentu sił pokojowych ONZ. Chiny staną się tym samym krajem, który będzie miał największy udział w kontyngentach "błękitnych hełmów" na świecie. Xi Jinping obiecał też pieniądze - minimum mld dol. na misje pokojowe Unii Afrykańskiej i Narodów Zjednoczonych. Korespondentka WP z Tajwanu rozważa, o co tak naprawdę może chodzić Chinom. Czy rzeczywiście hojność jest odpowiedzią na wezwanie prezydenta Obamy, by rosnące Chiny, wzięły na siebie większą odpowiedzialność za świat? A może Pekin nie myśli o promowaniu światowego pokoju, a o zabezpieczeniu własnych interesów i projekcji siły.
27.10.2015 | aktual.: 30.10.2015 10:16
Na początku lat 90. Deng Xiaoping ogłosił strategię "tao guang yang hui" tj. skrywaj swe zdolności, czekając na lepszy czas. Jednak pod wpływem gospodarczych sukcesów ta koncepcja niewychodzenia przed szereg, zaczęła ulegać zmianie.
Obrona własnych interesów
Pekin prowadzi dziś politykę ekspansji w Azji i realizuje strategiczne projekty z zakresu pozyskania surowców naturalnych w Afryce i Ameryce Południowej. W takiej sytuacji zdolność do obrony własnych interesów wszędzie tam, gdzie Chiny są lub zamierzają być obecne, zastępuje strategię Denga.
Gdy w kwietniu b.r. Chiny wysłały 700 "błękitnych hełmów" do Sudanu Południowego chodziło nie tyle o ochronę cierpiącej ludności cywilnej, ale właśnie o realizację tej koncepcji obrony interesów.
Pod koniec 2014 r. największy chiński koncern naftowy CNPC ogłosił, że zamierza zdecydowanie zwiększyć wydobycie południowosudańskiej ropy. W interesie Pekinu i wśród priorytetów sił pokojowych z Państwa Środka jest więc pilnowanie instalacji naftowych w tym regionie.
Ta nowa taktyka Pekinu może się przydać przy realizacji jednego z najważniejszych projektów administracji Xi Jinpinga - Nowego Jedwabnego Szlaku, czyli sieci połączeń kolejowych i morskich z Chin przez Azję Centralną, Południową i Południowo-Wschodnią do Europy.
Pekin zdaje sobie sprawę, że gwarancją sukcesu tego projektu jest nie tylko kapitał, ale i stabilność w rejonach, przez które będzie przebiegał szlak. W przypadku gdy chińskie inwestycje i robotnicy będą zagrożeni w wyniku konfliktów, które mogą wybuchnąć w krajach na szlaku, militarna interwencja ze strony ChRL zniszczyłaby wizerunek, jaki Chiny budują w świecie. Image państwa nastawionego niekonfrontacyjnie i pokojowo zostałby podważony.
Jak zauważył Ryan Pickrell w październikowym artykule na łamach serwisu The Diplomat, "Chiny potrzebują rozwiązywać takie kwestie za granicą za pomocą sposobu niewzbudzającego podejrzeń". Konieczność niesienia pomocy ofiarom katastrof i udział w misji pokojowej może być dobrym pretekstem i kamuflażem dla interwencji militarnej, a tym samym projekcji siły Chin Ludowych.
Japońska lekcja
Misje pokojowe mogą stać się nie tylko kamuflażem dla militarnej interwencji Pekinu w przypadku, gdy jego interesy będą w niebezpieczeństwie, ale także zasłoną dla zwiększonej militaryzacji Chin. To lekcja, którą Pekin wziął sobie do serca bacznie obserwując Japonię.
Na kilka dni przed ogłoszeniem przez prezydenta Xi Jinpinga w Nowym Jorku zwiększonego chińskiego udziału w misjach pokojowych, wyższa izba parlamentu Japonii przyjęła ustawę rozszerzającą rolę armii tego państwa.
Po raz pierwszy od zakończenia II wojny zezwolono na użycie wojsk Kraju Kwitnącej Wiśni poza granicami państwa w obronie sojuszników. To największa zmiana w japońskiej polityce obronnej w ostatnich latach, określana także jako remilitaryzacja Japonii.
Ale pierwszym krokiem do przeprowadzenia tej zmiany było zaangażowanie się Japonii już w latach 90. w międzynarodowe akcje niesienia pomocy w przypadku klęsk. To, jak pisze Ryan Pickrell, "stworzyło bardzo pozytywny obraz Japonii wśród społeczności międzynarodowej, pozwoliło chronić zasoby gospodarcze za granicą, i stopniowo stwarzać miejsce dla japońskich operacji wojskowych".
W jakimś stopniu dla Tokio udział w akcjach niesienia pomocy humanitarnej, a z czasem udział w misjach pokojowych, był wymówką i drogą do zbudowania jednej z najsilniejszych armii na świecie oraz odejścia od pacyfistycznych zapisów w konstytucji narzuconych kiedyś przez USA.
Pekin cały czas zwiększa swoje wydatki na armię (w 2015 r. Chiny wydadzą ok. 145 mld dol., czyli o 10 proc. więcej niż w roku poprzednim). Administracja prezydenta Xi zbiera też ogromną falę krytyki za swoje działania na Morzu Południowochińskim, które określa jako należące do siebie od starożytności. To na tych wodach, mimo sprzeciwu sąsiadów min. Wietnamu i Filipin, Pekin buduje sztuczne wyspy pod bazy wojskowe i tym samym zaczyna być widziany jako zagrożenie w regionie Azji i Pacyfiku. To znowu powoduje że jego inicjatywy dyplomatyczne I inwestycyjne są odbierane z coraz większą nieufnością.
Pekin potrzebuje sposobu, by zmniejszyć te obawy i zbudować, tak jak kiedyś Japonia, pozytywny obraz. Zwiększony udział w kontyngentach "błękitnych hełmów", przedstawianie się jako gracz gotowy wziąć odpowiedzialność za światowy pokój świetnie temu służy.
Zobacz także: Tak młodzi Chińczycy szukają szansy na lepsze życie