Pokłosie huraganu Sandy: rząd USA zbagatelizował ryzyko powodzi?
Po katastrofalnym huraganie Sandy komentatorzy krytykują administrację USA twierdząc, że nie doceniła rosnącego zagrożenia powodziami w związku z coraz częstszymi anomaliami pogodowymi spowodowanymi zmianami klimatu.
Jak podkreślają cytowani przez "Washington Post" eksperci z Narodowego Ośrodka Badań Atmosferycznych, ocieplanie się klimatu i podnoszenie się wskutek tego poziomu mórz i oceanów zwiększają ryzyko powodzi, a ocieplanie się powietrza sprawia, że gromadzi się w nim więcej wilgoci. Jak ustalili naukowcy z US Global Research Program, w ostatnich 60 latach wzrosło natężenie opadów deszczu.
Tymczasem kalkulacje ryzyka powodzi opracowane przez Federalną Agencję Zarządzania Kryzysowego(FEMA), odpowiedzialną za walkę z klęskami żywiołowymi, oparte są na przestarzałych danych. Jak powiedział po huraganie Sandy m.in. gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo, szwankują w związku z tym planowanie na wypadek powodzi i budowa infrastruktury na terenach przybrzeżnych.
Sugeruje się m.in. rewizję planów zabudowy tych terenów, zgodnie ze zwiększonym ryzykiem powodzi. Deweloperzy i właściciele domów opierają się jednak temu, gdyż wiąże się to z koniecznością ubezpieczenia nieruchomości od tego ryzyka.
Z drugiej strony, część ryzyka ponosi państwo w postaci tzw. Narodowego Programu Ubezpieczeń od Powodzi, finansowanego z budżetu. Program ten był zadłużony jeszcze przed huraganem Sandy, a po kataklizmie znajdzie się w jeszcze większym deficycie.
Liczba śmiertelnych ofiar huraganu wzrosła do 98 na całym północno-wschodnim wybrzeżu, w tym w Nowym Jorku do 38.